2019-04-04 - Odkryj należącą do użytkownika Daria Pawlak tablicę „Piosenki o miłości” na Pintereście. Zobacz więcej pomysłów na temat piosenki o miłości, inspirujące cytaty, cytaty.
Anselm GrünKsiążka o tęsknocieTytuł oryginału: Buch der SehnsuchtCopyright © 2003 by Verlag Herder Freiburg im Breisgau© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo JEDNOŚĆ, Kielce 2004PrzekładRyszard ZajączkowskiRedakcja i korektaBarbara RabajczykRedakcja technicznaArtur CzerwiecProjekt okładkiJustyna Kułaga-WytrychISBN 978-83-7660-537-1WYDAWNICTWO „JEDNOŚĆ”25-013 Kielce, ul. Jana Pawła II nr 4StartFragmentDział sprzedaży tel. 041 349 50 50Redakcja tel. 041 349 50 00EndFragment [email protected]PrzedmowaAnton LichtenauerTęsknota nigdy nie jest bardziej nieujarzmiona niż w okresie młodości. Pierwsza miłość, wielkie przyjaźnie – i już niebo stoi przed nami otworem. Wszystko wydaje się możliwe – nie w przyszłości, lecz w tym momencie. Życie jest fantastyczne i zaczyna się zaraz za horyzontem. Nigdzie indziej tylko co potem? Tennessee Wiliams uczynił z trasy tramwaju, jeżdżącego ciągle na tym samym odcinku, swoisty symbol życia: „A Streetcar Named Desire” („Tramwaj zwany pożądaniem”). „Stacja końcowa – tęsknota” – to niemiecki tytuł tego utworu opowiadającego o życiu, które utknęło w szynach niepowodzeń. Trasa przesiadki nosi nazwę „Cementery” i prowadzi na cmentarz. Sztuka opowiada o ludziach, którzy w wirze pragnień, pożądań, tęsknot i popędów niszczą wreszcie samych siebie. Główne przesłanie utworu to „Śmierć, której przeciwieństwem jest tęsknota”.Banalności sprzeciwiają się zarówno młodzieńcza tęsknota, jak i zwątpienie dorosłych. „Boską naturę ma kochający i szyderca, wszelka rozpacz i tęsknota oraz ci, co żyją nadzieją”. Gotfryd Benns Satz wyraża tę samą myśl, którą Tennessee Wiliams zawarł w swojej sztuce. Rozpacz i nadzieja, cynizm i tęsknota są sobie bliskie, chcą bowiem wykroczyć daleko poza ramy tego, co jest nam dane. Przekraczają granice tęsknoty w sposób, który interesuje Anzelma pojawia się wszędzie. Słupy oklejone plakatami w naszych miastach bądź oślepiające reklamy w tygodnikach lustrowanych obiecują: kup szczęście za pieniądze! Tutaj i teraz, nie czekając – za gotówkę. Nie kupujemy przy tym samochodu, lecz witalność i przewagę. Karta kredytowa rządzi naszymi marzeniami, umowa z bankiem jest samorealizacją, polisa ubezpieczeniowa – bezpieczeństwem. Papierosy są symbolem nieskrępowanej wolności lub kultywowanego stylu, w zależności od marki, zaś darowane w prezencie diamenty stanowią obietnicę nieprzemijającej wzmaga chęć kupna oraz oszukuje rozsądek i serce. Jedynym pewnikiem jest to, że można mieć wszystko oraz że to, co można mieć, jest wszystkim. Na tym polega zwykłe oszustwo ubezpieczeniowe. Wir pożądania nie daje nam spokoju, krąży coraz szybciej, popędzany pragnieniem coraz większego ma dwa oblicza: spełnia się lub gnębi i wyniszcza. Może ogrzewać duszę albo ją wypalać. W przeszłości marzenie o urzeczywistnieniu raju na ziemi stale wyzwalało niszczącą siłę, która wszystko ludzie odczuwający niedosyt, jak i ci, którzy doświadczyli kiedyś upajającego szczęścia, znają smak tęsknoty. Alpiniści, którzy po wspinaczce na szczyt schodzą do doliny, marzą o zdobyciu kolejnego szczytu i mówią: „Tak naprawę nigdy nie jest się na górze”. Tęsknota pojawia się tam, gdzie zaczyna się pustka. Tęsknota jest również obietnicą bez pokrycia bądź atrakcyjnym marzeniem. Tęsknota dąży do spełnienia i nadaje życiu sens, cel, znaczenie, blask. Tak samo jak i tęsknota są z sobą zespolone. Również miłość wykracza poza granice, nałożone na nasze ego. Według mitologii greckiej Eros był demonem, istotą pośrednią między bogami a ludźmi. Jego matką była Penia, czyli bieda, zaś jego ojcem bóg Poros. Eros należał do dwu światów i pośredniczył między bogami a ludźmi. Zdawał sobie sprawę, że ludzie mają potrzeby, że są ubodzy i pragną miłości. Eros podtrzymywał ich tęsknotę za miłością. Tęsknota jest snem o tym, aby znieść wszystko, co nas ogranicza. Dzięki Erosowi żywe jest pragnienie szczęścia, które nigdy nie ustaje: „Każde pragnienie chce żyć wiecznie”. Tęsknota żyje nadzieją, że w nieujarzmionym zgiełku życia usłyszymy w końcu decydujące słowa, które dają pociechę i poczucie bezpieczeństwa. Żyje ona nadzieją przeżycia spełnienia w ciągłym codziennym pośpiechu; doświadczenia chwili, w której przestaje istnieć czas. Chce ona we wszystkich pragnieniach znaleźć miłość, która dotyczy mnie. Grün uważa, że jeśli zaufamy tej tęsknocie, wówczas wprowadzi nas ona na właściwe tory Grün zdaje sobie oczywiście sprawę z podwójnego oblicza tęsknoty, lecz mimo to twierdzi, że jest ona naszą najważniejszą siłą duchową. Pokazuje nam bowiem drogę prowadzącą do prawdziwego pozbawiony tęsknoty byłby czymś w rodzaju koszmaru – gdyby życie było tylko „ostatnią okazją” do tego, aby napchać kieszenie lub przechować wszystko w zamrażarce własnego ego. Anzelm Grün inaczej wyobraża sobie szczęście: jest to ogień duszy, którego nie wolno nam ugasić, lecz który trzeba wzniecać, aby świat się nie oziębił lub nie skostniał. Należy stawiać sobie dalekosiężne cele i w ten sposób pozostawiać miejsce na nadzieję i marzenia. Należy otwierać na oścież serca, gdyż we własnej tęsknocie znajdujemy prawdziwą ojczyznę, trzeba szukać przystani, lecz nie zadowalać się tym, co już udało się osiągnąć. Anzelm Grün radzi: Nie pozwól zniszczyć swoich marzeń, szukaj miejsc, w których będziesz mógł istnieć i stawać się tym, kim jesteś. Żyj w odpowiednich warunkach. Zejdź z torów przyzwyczajeń i wejdź na właściwą ścieżkę. Zbadaj dobrze swoją tęsknotę i utrzymuj ją przy innego nie nazywamy duchowością. Anthony de Mello, do którego Anzelm Grün chętnie się odwołuje, powiedział kiedyś: „Aby odnieść sukces w przygodzie, zwanej duchowością, należy czerpać z życia tak dużo, jak to tylko możliwe. Wielu ludzi zadowala się takimi błahostkami jak bogactwo, sława, wygoda i prestiż społeczny”. Są to cele o wiele za małe w porównaniu z tym, co naprawdę leży w naszych więc, czy tęsknota jest stacją końcową? Nie – tęsknota jest początkiem wszelkiej sztuki życia. Co więcej: tęsknota jest początkiem Język duszyEmocja pełna siłyNiemieckiego słowa „tęsknota” (Sehensucht) nie da się przetłumaczyć na inne języki. Również słowo greckie, z którego wywodzi się termin niemiecki, nie posiada tej pełni znaczeniowej, która istnieje w języku niemieckim. Greckie słowo epithymía oznacza właściwie pragnienie. Wywodzi się ono od słowa thymós, odnoszącego się do zjawisk ze sfery emocjonalnej. Thymós oznaczało pierwotnie powietrze, burzę, to, co poruszane i poruszające, siły życiowe. Pierwotnie więc greckie słowo odnosiło się do podniecenia, gwałtownego pragnienia wynikającego z ludzkiej witalności. Używa go nawet św. Łukasz, kiedy mówi o Jezusie: „Epithymia epethýmesa – gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami” (Łk 22,15). Jezus ma na myśli nie tylko tęsknotę ducha, lecz całej osoby; tęsknotę pełną mocy i poruszeń serca. Filozofia grecka często nadawała temu słowu odcień negatywny, odnosząc je do pożądania cielesnego, będącego w sprzeczności z duchem. Również w Biblii słowo to jest najczęściej używane w negatywnym kontekście jako coś grzesznego, przeciwnego słowo desiderium oznaczało pierwotnie „pragnienie, pożądanie” i miało z pewnością wiele wspólnego ze słowem sidus – „gwiazda”. Pisarze łacińscy mówią o ogniu tęsknoty lub o palącej tęsknocie za czymś, czego nie posiadamy. Gwiazdy możemy tylko oglądać, lecz nie jesteśmy w stanie ich stoicka często utożsamiała pożądanie z desiderium carnis, czyli pożądaniem cielesnym. Jednak u św. Augustyna słowo to odzyskuje znowu swoje pierwotne znaczenie odnoszące się do tęsknoty w szerszym aspekcie. Św. Augustyn mówi, że każde ludzkie pragnienie i pożądanie wykracza ostatecznie poza granice tego świata. Św. Tomasz z Akwinu uchwycił to wyobrażenie św. Augustyna i stworzył doktrynę o desiderium naturale. Człowiek posiada wrodzoną tęsknotę za oglądaniem Boga, za zjednoczeniem się z Nim i może zrealizować swoje człowieczeństwo tylko wówczas, kiedy połączy się z słowo „tęsknota” podpowiada nam jeszcze coś innego. Składa się ono z dwóch wyrazów: „ścięgno” i „nałóg”. Przypomina to ścięgno człowieka gotującego się do skoku lub napiętą cięciwę łuku, zanim zostanie wypuszczona strzała. Tęsknota wiąże się więc z wewnętrznym stanem napięcia. Człowiek czeka z całą energią na skok, aby dosięgnąć tego, do czego zmierza jego tęsknota lub na strzał, który trafia do Dudena (redaktora słownika języka niemieckiego) słowo „tęsknić” jest używane tylko na obszarach niemieckojęzycznych. Duden nie łączy tego słowa z „cięciwą”, lecz ze słowem „senen – martwić się, pragnąć miłości”. Brzmi w nim bolesna nuta, przypominająca niespełnioną miłość. Zakochany tęskni za ukochaną, aby się upewnić co do jej miłości. Tęsknota może sprawiać też ból. Zakochany kieruje całą swoją uwagę na kochanego człowieka i czeka, aby ten odwzajemnił jego miłość. Ma wrażenie, że umarłby, gdyby jego miłość była „nałóg” nie wywodzi się od „szukać”, lecz od „być schorowanym, chorym”. Nałóg oznacza więc chorobliwe pragnienie bądź uzależnienie. Tęsknota zaś nie jest uzależnieniem od takiego produktu jak alkohol bądź narkotyki, czy też od prestiżu bądź sławy. Tęsknota jest skierowana na coś zupełnie innego: na ojczyznę, poczucie bezpieczeństwa, szczęście, miłość, piękno, spełnienie. Zmierza ona do doskonałości. Ale podobnie jak człowiek czuje się czasami chory z miłości, tak samo jego tęsknota za wiecznością staje się tak silna, że nie znajduje on już upodobania w codzienności i wówczas czuje się chory z tych dwóch członów spowodowało, że w ostatnim stuleciu słowo „tęsknota” było wykpiwane. Kojarzono z nim bowiem coś chorobliwego. Ludzie oddają się tęsknocie za tym, co nie może się spełnić, zamiast stawiać czoła konkretnym wyzwaniom romantyzmu cechowała pełnia tęsknoty. Eichendorff i Novalis są głosicielami romantycznej tęsknoty. Dla nich i dla epoki, w której żyli, tęsknota była uczuciem całkowicie pozytywnym, wartościowym i autentycznym. Jednak po tym, jak sfałszowano jej obraz, przedstawiając ją jako ucieczkę od rzeczywistości, przez długi czas unikano używania tego słowa. Znikło ono ze słownika pozytywnych emocji. Dopiero w naszej epoce odzyskało swe pierwotne czuje, że jego życie bez tęsknoty byłoby nudne i straciłoby napięcie, otwartość na tajemnicę, głębię i żywotność. Żyjemy bowiem w ciągłym napięciu pomiędzy siłami, które tkwią w „cięciwie” i chorobliwej ociężałości nałogu. Człowiek staje się chory, jeśli ożywiony jest tylko jeden biegun – spokój lub napięcie. Człowiek, który szuka jedynie spokoju, łatwo zatapia się w wygodnictwie. Ten zaś, kto koncentruje się tylko na swojej cięciwie, na swoich własnych siłach, podejmuje nadmierny wysiłek i wówczas cięciwa pęka. Ten, kto się uzależnia, traci napięcia musi skończyć się napiętą, a jednocześnie pełną spokoju postawą tęsknoty. Nałóg zaś musi się przekształcić w dynamikę i siłę tęsknoty. Tylko wówczas można go wiele dających się dziś zaobserwować nałogów jest wyrazem wypartych tęsknot. Dlatego najwyższy czas stawić czoła własnej tęsknocie, co jest oznaką poczucia rzeczywistości. Tylko wówczas, kiedy staniemy z nią twarzą w twarz, uznamy ją i pozwolimy, aby stała się częścią naszego życia, wyzwolimy się od nałogów, które nas nie trzyma nas na uwięzi, lecz otwiera nasze serca i pozwala swobodnie oddychać. Nadaje naszemu życiu jego ludzką Jacy jesteśmy. Jakimi być możemyCygan w foteluAnthony de Mello chętnie przytacza historie, wyjaśniające tajemnice naszej rzeczywistości. Jesteśmy zamknięci w klatce własnych przyzwyczajeń, niczym niedźwiedź krążący w jedną i w drugą stronę po sześciometrowym wybiegu. Gdy po kilku latach usuniemy pręty, niedźwiedź nadal będzie się poruszał w obrębie owych sześciu metrów, tak jakby wciąż pozostawał w klatce. Dla niego klatka nadal tam jest. Jego tęsknota obumarła wskutek długich lat innych krótkich opowiadaniach de Mello podejmuje również temat tęsknoty. Ukazuje, jak mała może się ona czasami stać po niekończącym się oczekiwaniu:„Po trzydziestu latach wspólnego oglądania telewizji mąż zwraca się do swojej żony:‘Zróbmy dziś wieczorem coś naprawdę ekscytującego!’Przed jej oczyma natychmiast pojawiają się wizje nocy spędzonej w mieście.‘Fantastycznie!’, mówi ona. ‘Co będziemy robić?’‘Moglibyśmy się zamienić fotelami’”.Dla mężczyzny cała tęsknota za czymś ekscytującym wyrażała się w zamianie foteli. Rzecz jasna nie znał on większych tęsknot, żadnych dalekosiężnych pragnień. Trzydzieści lat oglądania telewizji sprawiło, że jego tęsknoty stały się tak niewymagające, iż mimowolnie budzi to w nas czy tak nie jest? Do jak małej miary wielu ludzi zredukowało dziś swoje tęsknoty!Śmieszność wynika z napięcia pomiędzy ideałami a rzeczywistością. Jej iskry sypią się gęsto, kiedy świat – taki, jaki mógłby być, zderza się z rzeczywistością – taką, jaka ona historię – również z życia wziętą – de Mello zatytułował „Cygan”:„W małym pogranicznym miasteczku już od 50 lat w tym samym domu żyje pewien stary człowiek. Pewnego dnia, ku zdumieniu osób ze swego otoczenia, przeprowadza się do sąsiedniego budynku. Reporterzy lokalnej gazety pojawiają się u niego, aby zapytać o powód przeprowadzki. Ten, zadowolony, odpowiada im z uśmiechem: ‘Widocznie mam w sobie coś z cygana’”.Komentarze wydają się zbyteczne. To po prostu „siedzi” w czło- wieku. W ten sposób de Mello celnie opisuje nasze tęsknoty, małe i skurczone wskutek naszego siebie mniejszymi niż wiele gwiazda„Utracona gwiazda” autorstwa Ernsta Wiecherta była po wojnie bardzo popularną historią. Książka opowiada o młodym niemieckim żołnierzu, powracającym do domu z niewoli rosyjskiej, szczęśliwym, że w końcu znalazł się u siebie. Jednak po kilku tygodniach mężczyzna stwierdza, że tak naprawdę nie czuje się tu jak we własnym domu. Rozmawia o tym ze swoją babcią i wspólnie uznają, że w ich mieszkaniu zgasła gwiazda. Pod ich dachem nie mieszka już żadna tajemnica. Żyje się bardzo powierzchownie. Żołnierz snuje plany, buduje, poprawia, troszczy się o to, aby wszystko jakoś funkcjonowało, podejmuje różne zadania, a tym samym ogranicza swoje życie. Tymczasem to, co właściwe, przepadło. Życie nie posiada już żadnego kierunku ani głębi. Zgasła bowiem gwiazda gdzie z naszych serc spadnie gwiazda tęsknoty, nie poczujemy się jak u siebie w domu. Można być u siebie tylko tam, gdzie mieszka tajemnica. I nie chodzi tutaj o jakiś odległy cel, o skoncentrowanie się na czymś obcym bądź na osiągnięciu, do którego dążymy i które sprawi, że zdobędziemy znaczenie w oczach innych ludzi. W nas samych jest takie miejsce, w którym mieszka tajemnica. Jest to cisza, miejsce wolne od głośnych myśli, determinujących naszą osobę, wolne od oczekiwań i pragnień ludzi z naszego otoczenia. Jest ono wolne od dręczących wyrzutów, jakie sobie czynimy, od deprecjonowania bądź obwiniania siebie. W tym miejscu, w którym mieszka sam Bóg, jesteśmy wolni od władzy człowieka. Tu nikt nie może nas zranić, tu jesteśmy cali i zdrowi, tu jesteśmy sobą. Tam, gdzie mieszka tajemnica, możemy czuć się jak u siebie w pozostający w zgodzie z sobą, wszędzie doświadcza ojczyzny. Wokół jego osoby ojczyzna tworzy się sama. Kiedy w ciszy spotykamy siebie, własne problemy, braki, niezrealizowane oczekiwania czy kompleksy, musimy się jakoś od nich uwolnić. Nikt nie jest w stanie znieść konfrontacji jedynie z samym sobą. Dlatego jest zrozumiałe, że niektórzy uciekają przed prawdą o sobie. Jednak jeśli wiem, że pośród tych wypartych treści i zranień mieszka we mnie sam Bóg, wówczas mogę wszystko znieść i odkrywam w sobie takie miejsce, w którym poczuję się jak u siebie, ponieważ żyje we mnie też mogę brać miarę z w studniPewne mongolskie przysłowie mówi: „Żaba żyjąca w studni ocenia rozmiar nieba według krawędzi studni”. Mongołowie to naród zakochany w bezkresach stepów. Z historii znana jest ich ruchliwość i pragnienie swobody. Te cechy do dziś charakteryzują plemiona koczownicze. Powyższe przysłowie ukazuje wyraźnie ich mądrość wobec panoszącej się duchowej jesteśmy podobni do żaby, która ocenia rozmiar nieba po brzegach studni. Dostrzegamy jedynie to, co znajduje się na pierwszym planie. Żaba pływa w wodzie i tylko od czasu do czasu spogląda w górę. Podobnie i my pływamy pośród wielu zadań naszej codzienności. Od czasu do czasu podnosimy wzrok i spoglądamy w niebo, lecz nie dostrzegamy jego bezkresu. Tylko ci, którzy noszą w sobie tęsknotę za nieskończonością, potrafią dostrzegać bezkres nieba. I w tym leży paradoks: tylko ludzie spoglądający w głąb własnego wnętrza potrafią właściwie patrzeć na zewnątrz, tylko ci, którzy noszą w sobie tęsknotę za światem, wykraczającym poza widzialną rzeczywistość, mają wyczucie tego świata. Dla nich nie jest on wszystkim. Tęsknota koryguje to, co dostrzegają, i w ten sposób wszystko nabiera właściwiej życia„Niektórzy żyją tak rutynowo, że z trudnością przychodzi im uwierzyć, że żyją po raz pierwszy”. Polski pisarz, Stanisław Jerzy Lec, jeden z najbardziej ciętych krytyków naszych czasów, starał się w ten sposób coś unaocznić. Lec nie ma tutaj na myśli reinkarnacji, lecz wrażenie, jakie czynią na nim w codziennym życiu pewnego rodzaju ludzie. Dla nich żadna rzecz nie posiada posmaku tajemnicy bądź uroku niepowtarzalności. Są młodzi, potem znajdują się w kwiecie wieku, dojrzewają i starzeją się. Zawsze jednak żyją tak, jakby doświadczyli tego już tysiące razy. Nie mają wyczucia „nowości” i niepowtarzalności tego, co przynosi ze sobą następny dzień i co kryje w sobie każda faza życia. Zachowują się tak, jakby już wszystko wiedzieli, a tak naprawdę nie wiedzą niczego. Słowo „wiedza” pochodzi od vidi (widziałem). Ludzie, o których pisze Lec, nie dostrzegają niczego. Wegetują niczym ślepcy. Ich życie upływa jak w teatrze kukiełkowym. Nie żyją własnym życiem, lecz są ożywiani. Są sterowani z zewnątrz i bez cienia fantazji wykonują wciąż te same ruchy. Nie mają żadnych marzeń, które tchnęłyby życie w ich chodzi właśnie o to, żebyśmy uświadomili sobie swoją niepowtarzalność, przerwali powtarzającą się rutynę i postrzegali życie jako coś jedynego w swoim rodzaju. Abyśmy czuli, co ono oznacza: „Oddycham, więc jestem. Jestem tutaj. Odczuwam smak życia każdego dnia na nowo. Żaden dzień nie jest podobny do drugiego”.Każdy człowiek jest jedyny i niepowtarzalny. Bóg ma swój własny obraz każdego człowieka, obraz, który staje się rzeczywistością wyłącznie poprzez tego właśnie człowieka. Naszym zadaniem jest uczynić widocznym ten pierwotny obraz przez swoje i niepokójPodczas wykładu na temat psychologii pierwszych mnichów, kiedy wyjaśniałem, co rozumieli pod pojęciem acedii – którą można przetłumaczyć jako nudę lub przesyt – jedna z kobiet stwierdziła, że moje słowa mogłoby się dokładnie odnosić do jej męża. Opisała mi jego zachowanie. Kiedy jest mgliście, trudno z nim wytrzymać. Chodzi po pokoju tam i z powrotem. Kiedy ona jest w kuchni, on czyta gazetę, lecz nie jest w stanie długo tego wytrzymać. Wstaje, znowu siada, popychany przez ciągły niepokój. Lecz w ostateczności nie robi niczego. Kiedy ona go prosi, aby naprawił klamkę w domu, to już jest dla niego o wiele za dużo. Ciągle ma w stosunku do niej jakieś życzenia i dekoncentruje ją w pracy. Klnie na pogodę, na Kościół, polityków, radę gminy i na sąsiadów. Wszyscy są przeciwko niemu i on ma wstręt do wszystkich i wszystkiego, ale sam nie wie, czego chce. Ma wszystkiego dość i jest słowo „rozdrażniać” oznacza w języku potocznym: „powodować nudę” i wywodzi się od starszego rdzenia, oznaczającego „zmęczyć, być uciążliwym”. Człowiek, który się nudzi, jest ciągle zmęczony i wszystko przychodzi mu z co patriarchowie nazywają acedią, jest czymś więcej niż samą nudą. Jest to brak chęci, ociężałość, niezadowolenie, przesyt, niezdolność do życia chwilą. Acedia to skutek frustracji z powodu pożądania; mieszanka smutku i urazy. Według Ewagriusza jest to najbardziej niebezpieczny demon, który nie tylko prowadzi walkę w poszczególnych częściach duszy, lecz w całości ją grecki mnich, którego można nazwać psychologiem wśród pierwszych mnichów, nazywa acedię demonem czasu obiadowego, pojawia się on bowiem w południe. O godzinie 15-tej podawany jest obiad. W czasie największego upału, przed obiadem, życie jest szczególnie uciążliwe. Mnich odczuwa głód i nie może go znieść, dlatego ciągle wypatruje, czy nie nadeszła już pora czasu obiadowego jest również symbolem kryzysu życia dojrzałego. W tym okresie wielu ludzi stwierdza, że nie mogą już ze sobą wytrzymać. Czują się wewnętrznie rozdarci i niespokojni. W tym rozdarciu nie mogą wytrzymać ani ze sobą, ani z innymi. Z jednej strony tęsknią za człowiekiem, aby nie czuć samotności, lecz kiedy już ktoś się pojawi, zaczyna im działać na nerwy. Wówczas stwierdzają, że miłość między ludźmi nie istnieje, że nie ma nikogo, kto miałby dla nich pierwszych mnichów radzenie sobie z emocjami i namiętnościami było głównym tematem życia duchowego. Smutne doświadczenie nudy, ołowiane poczucie przesytu, ciężar ograniczenia się do własnej osoby jest niczym w porównaniu z tym, co pojawia się w cza- sach współczesnych. Należy jednak do pokus, z którymi istota ludzka musi się zmagać aż do rozmowach ludzie ciągle skarżą się, że czują się samotni, że nie mają nikogo, kto by ich przytulił, z kim mogliby porozmawiać o swoich sprawach. W tych skargach słyszę pragnienie bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Próbuję wówczas poruszać temat tęsknoty i pytam, co sobie obiecują po bliskości drugiego człowieka. Wówczas słyszę słowa: „Chciałbym/chciałabym mieć kogoś, kto po prostu byłby przy mnie, kto by ze mną wytrzymywał, służył mi pomocą, jeśliby mi się nie wiodło, kto by mnie rozumiał, nie oceniał, kogo nie musiałbym/musiałabym się bać. Tęsknię za kimś, kto by mnie czule głaskał, komu mógłbym/mogłabym swobodnie powiedzieć, co się ze mną dzieje”. Najczęściej pytam tych ludzi: „A sam/sama potrafisz być blisko siebie, być czuły/czuła dla siebie, brać siebie takim, jaki/jaka jesteś, nie oceniając się ani nie potępiając? Potrafisz dać poczucie bezpieczeństwa małemu zranionemu dziecku, które w tobie siedzi?” Wtedy odkrywam, że ludzie oczekują od innych tego, co najpierw mogliby dać sami sobie. Im bardziej człowiek nie potrafi być blisko siebie, tym większa jest w nim tęsknota za bliskością i poczuciem bezpieczeństwa. Człowiek nie potrafi sam zaspokoić tej tęsknoty, lecz potrzebuje drugiego człowieka, który pomógłby mu poczuć się bezpiecznie. Człowiek potrzebuje zbawczej i pełnej miłości bliskości Boga, dzięki której czuje się pewnie. Jednak jeśli oczekuje tej opiekuńczej bliskości tylko i wyłącznie ze strony innych ludzi i Boga, nie doświadczy jej musi się nauczyć podstawowej rzeczy: należy być blisko siebie, wytrzymywać ze sobą i czule się ze sobą obchodzić, aby cieszyć się bliskością i poczuciem bezpieczeństwa, których doświadczamy ze strony innych ludzi i Boga. Tęsknota za bezpieczeństwem nie powinna czynić nas biernymi, przeciwnie – ma nas wprawiać w ruch, abyśmy zbliżali się do samych siebie i otwierali na ludzi z naszego otoczenia. Jeśli się do nich zbliżymy, wówczas doświadczymy ich bliskości. Jeśli zaś czujemy się pozostawieni samym sobie i siedzimy nadąsani w kąciku samotności, wtedy nikt nie znajdzie się blisko nieszczęście
Obrazy z motywem miłości na sprzedaż. Obrazy z kategorii miłość to zbiór niepowtarzalnych dzieł, o wyjątkowych charakterach, różniących się między sobą niemalże wszystkim. Są wśród nich obrazy przedstawiające miłość między kobietą i mężczyzną, matką i dzieckiem, a nawet takie odwołujące się do motywu agape.
Porównaj obraz świata i natury we fragmentach piesni swietojanskiej o sobótce oraz hymnie jana kochanowskiegoŚwiat przedstawiony w hymnie to doskonałe dzieło stworzone przez samego jest pochwała niewidzialnego Boga, poprzez pochwałę widzianego świata, który jest niezwykle piękny, oparty na doskonałej proporcji i harmonii. Panuje w nim ład i porządek. Wszystko w nim dzieje sie celowo i racjonalnie, nie bez przyczyny. Otaczająca świat natura i przyroda pochodzą od Najwyższego, dlatego ich prawa są logiczne i niewzruszone, a piękno absolutne. W tej pieśni przyroda staje sie źródłem określonego ładu, nadaje początek ludzkiemu życiu, a cała ziemia stanowi centrum obraz świata i natury we fragmentach Pieśni świętojańskiej o sobotce oraz hymnie Jana KochanowskiegoAutorem “Pieśni XXV” z Ksiąg wtórych (“Czego chcesz od nas Panie…”) oraz “Pieśni świętojańskiej o sobótce” jest wybitny polski poeta Jan Kochanowski. W obydwu tych utworach pisarz w szczególny sposób przedstawił obraz świata oraz natury. Świata przedstawiony w “Hymnie” to doskonałe dzieło stworzone przez samego Boga, wybitnego architekta, budowniczego. Ukazana jest pochwała niewidzialnego Boga, poprzez pochwałę widzianego świata, który jest niezwykle piękny, oparty na doskonałej proporcji i harmonii. Panuje w nim ład i obraz Powiśla przedstawiony przez Aleksandra Gierymskiego na płótnie poświęconym tej dzielnicy Warszawy oraz Bolesława Prusa we fragmentach Lalki. Który przekaz, językowy czy malarski – bardziej do Ciebie przemawia i dlaczego ?Obraz „ Powiśle ” Aleksandra Gierymskiego powstał w 1883 roku, został namalowany techniką oleju. Malarz jest wybitnym polskim malarzem, prekursorem impresjonizmu polskiego w malarstwie. Artysta przedstawił portową dzielnicę warszawy Powiśle na tle życia jej mieszkańców. Warszawa to ulubiony temat obrazów artysty, który kochał to miasto, przede wszystkich zachwycała go różnorodność społeczna oraz odrębność różnych klas społecznych. Warszawiacy z dumą pokazywali swoje bogate dzielnice, nie zważając, że obok znajdują się te najbiedniejsze, gdzie życie kojarzy się raczej z wegetacją i walką o przeżycie kolejnego obraz Powiśla przedstawiony przez Aleksandra Gierymskiego na płótnie poświęconym tej dzielnicy Warszawy oraz Bolesława Prusa we fragmentach Lalki. Który przekaz, językowy czy malarski – bardziej do Ciebie przemawia i dlaczego ?Obraz „ Powiśle ” Aleksandra Gierymskiego powstał w 1883 roku, został namalowany techniką oleju. Malarz jest wybitnym polskim malarzem, prekursorem impresjonizmu polskiego w malarstwie. Artysta przedstawił portową dzielnicę warszawy Powiśle na tle życia jej mieszkańców. Warszawa to ulubiony temat obrazów artysty, który kochał to miasto, przede wszystkich zachwycała go różnorodność społeczna oraz odrębność różnych klas społecznych. Warszawiacy z dumą pokazywali swoje bogate dzielnice, nie zważając, że obok znajdują się te najbiedniejsze, gdzie życie kojarzy się raczej z wegetacją i walką o przeżycie kolejnego obraz matki boskiej w średniowiecznym wierszu bogurodzica i modlitwa do bogarodzicyWiersz “Bogurodzica” jest najstarszym polskim tekstem lirycznym a zarazem arcydziełem poezji średiowiecznej powstałym ok. XIII w. Ta peśń religijna pełniła zarówno funkcję pierwszego hymnu polskiego za dynastii Jagiellonów jak i piesni rycerskiej, ojczyźnianej, zagrzewającej Polaków do walki przed bitwą pod Grunwaldem w 1410r. Wspołczesny liryk Baczyńskiego pt"Modlitwa do Bogarodzicy" nawiązuje do średniowiecznej “Bogurodzicy”. Należy on również do poezji maryjnej. Autor podjął próbę tworzenia wiersza o podobnej roli, zachowującego pewną uniwersalność, bardziej aktualnego swojej epoce.
Dobre Średnie Kiepskie Fatalne : (. Rozmawiają narzeczeni. - Moi rodzice - mówi ona - obiecali mi jako prezent ślubny samochód. - Świetnie - cieszy się on. - Moi obiecali mi parking przed domem. Oceń! Genialne! Dobre Średnie Kiepskie Fatalne : (. O miłości - Dowcipy, żarty, kawały, śmieszne cytaty mamy ich kilkaset! Do Świąt pozostał jeszcze tydzień, więc dla tych, którzy na ostatnią chwilę poszukują prezentów dla dzieciaków ten wpis może być przydatny. Uważam, że niezależnie od wieku, książka będzie zawsze cennym prezentem. Razem z Martą zebrałyśmy tu 24 pozycje, które szczególnie skupiają się na emocjach i relacjach. Myślę, że świetnie sprawdzą się jako lektura na długie świąteczne poranki w łóżku. Oto lista! „Miłość” – piękna opowieść o bezwarunkowej miłości mamy do dziecka, za każdym razem na nowo wzruszamy się razem z córką, „Kiedyś” – kolejna wzruszająca pozycja o miłości macierzyńskiej, pięknie zilustrowana, idealna na prezent nie tylko dla dziecka, ale i dla mamy „Kiedy na Ciebie patrzę” – trzecia książeczka o miłości z serii „wyciskacz łez dla rodziców”, która może stać się wspaniałą pamiątką na lata, uroku dodają ciepłe ilustracje, przypominające obrazki z dawnych elementarzy„Uśmiech dla żabki” – książeczka o sile uśmiechu i tęsknocie za bliskością rodzica, z ilustracjami Emilii Dziubak! UWAGA: Wrażliwe dzieci mogą potrzebować chusteczek do otarcia łez „Proszę mnie przytulić” – humorystyczna opowieść o sile uścisku, a także o relacji między dzieckiem i tatą, autora „Uśmiechu dla żabki”, również z pięknymi ilustracjami Emilii Dziubak, „Koala, który się trzymał” – zabawna i poruczająca historia o odwadze i pokonywaniu lęków z dźwięcznym, rymowanym tekstem, całości dopełniają świetne ilustracje Jima Fielda, „Wilk, który się zgubił” – kolejna pięknie wydana książeczka Rachel Bright i Jima Fielda z głębokim przekazem, o przyjaźni, życzliwości i bezinteresownej pomocy,„A królik słuchał” – piękna książka o emocjach, potrzebach i radzeniu sobie w trudnych sytuacjach, bardzo często do niej wracamy, „Tulaj mnie” – książka o „chustoemeryturze” i sposobach na budowanie bliskości, dla dzieci i rodziców, którzy żegnają etap noszenia w chuście, „Tutaj jesteśmy. Wskazówki dla mieszkańca planety Ziemia” – humorystyczny przewodnik po naszej planecie, który może być zachętą do rozmów na temat tolerancji, odmienności i relacji międzyludzkich, całości dopełniają charakterystyczne ilustracje, książka, z której mogą czerpać dzieci w różnym wieku, „Najlepsza zupa na świecie” – książka o przyjaźni dla młodszych i starszych dzieci, a także ich rodziców, piękna grafika, wzruszająca treść, a to wszystko w świątecznej, zimowej atmosferze, idealna na gwiazdkowy prezent, „Za dużo marchewek” – pięknie ilustrowana pozycja, opowiada o sile przyjaźni oraz radości z dzielenia się z innymi, „W moim sercu. Księga uczuć” – piękna książka, która może pomóc dzieciom zrozumieć i nazywać emocje, bez podziału na dobre i złe, „Co się dzieje w mojej głowie?” – praktyczna książka dla starszych dzieci, inspiruje do rozmów o emocjach, relacjach, czy strategiach radzenia sobie z trudnościami, „Self-Reg. Opowieści dla dzieci o tym, jak działać, gdy emocje biorą górę” – bardzo polecam nie tylko dzieciom, ale i rodzicom, książka daje praktyczne narzędzia do działania w trudnych sytuacjach, dodatkowo wzbogacona jest w mini rozdziały dla rodzica z merytorycznymi wskazówkami i wyjaśnieniem podejścia self-reg, wydawało mi się, że dla niespełna 3-letniego dziecka historie będą zbyt długie – okazało się, że córka prosi o dwa opowiadania naraz, „Bose stópki. Joga dla dzieci” – książeczka, która zachęca dzieci do zabaw ruchowych, oddechowych i relaksacyjnych, „Ja, spokój. Księga uważności” – książka, która może pomóc uczyć się wsłuchiwania w siebie, powracania do równowagi, zatrzymywania, zachęca do tego, by wykorzystywać wszystkie zmysły do odbierania rzeczywistości, dobra jako lektura na dobranoc lub uspokojenie po ciężkim dniu, „Bajki pomagajki… na dobry dzień i jeszcze lepsze jutro” – zbiór historii pomagających dziecku przejść razem z rodzicem przez szereg życiowych trudności, książka dedykowana nieco starszym dzieciom, „Przytulanki, czyli wierszyki na dziecięce masażyki” – książeczka, która nie jest o relacjach, za to pomaga je budować z bliskimi za pomocą dotyku podczas relaksacyjnych zabaw, poprawia humor i pomaga się odprężyć zarówno dziecku, jak i dorosłemu, bardzo często praktykujemy już od wieku niemowlęcego, teraz nie tylko ja masuję, ale i czasem dostaję masaż „Utulanki, czyli piosenki na dziecięce masażyki” – książeczka z kołysankami w formie masażyków, z płytą CD w środku, pomaga się zrelaksować i wyciszyć, np. przed drzemką, „Kuku i historia pępka” – bardzo przez nas lubiana pozycja o tęsknocie za mamą, szczególnie pomocna w momentach rozstania, to też świetna propozycja dla dzieci oczekujących pojawienia się kolejnego członka rodziny „Pucio umie opowiadać” – dla mnie najlepsza część Pucia, w zabawny, ale i bardzo wzruszający sposób opowiada o oczekiwaniu na pojawienie się rodzeństwa, a także o zmianach, które zachodzą, gdy rodzina jest już w powiększonym składzie, zdecydowanie polecam! „Tosia czeka na braciszka” – to książeczka, która pokazuje wachlarz emocji, które przewijają się w rodzinie oczekującej kolejnego dziecka, może pomóc zarówno starszemu dziecku, jak i rodzicom poradzić sobie z obawami, które pojawiają się w związku z narodzeniem kolejnego dziecka, zachęca do dłuższych rozmów, przygotowujących na nadchodzące zmiany, „Puk, puk, jest tam kto? W brzuchu mojej mamy.” – radosna, pozytywna książeczka o oczekiwaniu na pojawienie się rodzeństwa i budowaniu z nim relacji, jeszcze przed narodzeniem, napisana w prosty, obrazowy sposób, dodatkowo otwierane ilustracje zwracają uwagę dziecka, ulubiona przez moją córkę wśród książeczek o rodzeństwie. Miały być 24 pozycje, ale pisząc, przypomniałam sobie, że nie mogę nie wspomnieć o całej serii „Na ulicy Czereśniowej”, w której nie znajdziecie tekstu, za to znajdziecie ilustracje, które mogą dać początek niekończącym się rozmowom na temat relacji międzyludzkich i emocji, które nam towarzyszą, wystarczy puścić wodze fantazji. Czy któraś z tych pozycji jest w Waszym repertuarze? Jakie książki w tej tematyce dopisalibyście do listy? Zobaczcie najlepsze memy o szkole! Szkoła to wspaniałe wspomnienia. To tu zyskujemy wiedzę, to tu rodzą się pierwsze znajomości i miłości, trwające niekiedy przez całe życie.

Wpis opublikowany 6 marca, 2017 Podcast: Play in new window | DownloadSubscribe: RSSA więc jest 5 lipiec 1991 roku a my przenosimy się do Hood Canal, w USA. Tak, wiem, że nie wiesz gdzie jest Hood Canal, też nie wiedziałem, ale sobie sprawdziłem i teraz już razem wiemy, że to w stanie Washington, niedaleko Seattle. To tam swój letniskowy dom mieli rodzice Billa Gates’a a mama Billa – wtedy jeszcze nie najbogatszego człowieka na świecie (ale już na liście najbogatszych) postanowiła zaprosić na obiad Warrena Buffetta. Rzecz całkowicie normalna – czyja mama nie zaprasza na obiad miliardera, prawda? Obaj panowie stanowili swoje przeciwieństwo – Buffett, który nie miał nawet komputera udawał, że bardzo chce przyjść a Gates, szef Microsoftu udawał, że jest zbyt zajęty aby się pojawić. Nie zmienia faktu, że do spotkania doszło. Mary Maxwell Gates, bo tak nazywała się mama, jak na panią domu przystało, zabawiała towarzystwo rozmową. W pewnym momencie zadała synowi Billowi i Panu gościu Warrenu, pytanie: Czemu zawdzięczacie swój ogromny sukces biznesowy, chopacy? Obaj panowie, unisono (czyli jednym głosem) w tej samej chwili powiedzieli: KONCENTRACJA! Gates i Buffett udają, że są zwykli i normalni [foto Zuma Press] Teraz: problem z koncentracją jest taki, że zawsze się na czymś koncentrujesz. Zazwyczaj nie na tym co trzeba i zazwyczaj głębia Twojego skupienia jest na poziomie muchy owocówki – ale jednak. Mózg – a będziemy odróżniali tutaj mózg od umysłu – musi ciągle na czymś się skupiać. To AD w ADD czy ADHD – czyli Attention Deficit (deficyt uwagi) to oksymoron. Ale oczywiście wiadomo o co chodziło – i Warrenu i Billu chodziło o to, co nauki wschodu nazywają „jednopuktowością” a co guru zarządzania, Peter Drucker nazywał „monomaniakalnością.” W wielkim skrócie, chodziło to, że chłopaki mieli swój cel, czyli swoją intencję i na tej intencji się skupiali. Ponieważ – generalnie – otrzymujesz to na czym się koncentrujesz, jako że skupiali się na zarabianiu pieniędzy (ewentualnie na zwiększaniu udziałów w rynku) dostawali to co chcieli. Dusan Djukich, pół żartem – pół serio ale całkowicie genialnie stwierdził, że my dziś nie mamy problemu z Attention Deficit Disorder (czyli ADD) tylko z INTENTION Deficit Disorder – deficytem nie atencji a intencji, z brakiem wizji, brakiem motywu przewodniego dla naszego życia. Z brakiem misji, której się – świadomie – oddajesz. I, niestety, mam przykrą możliwość obserwowania teraz, wśród ludzi mi bliskich, czym takie gówno się kończy. Bo gdy tracisz z oczu SWOJĄ prawdziwą wizję, swoją intencję (lub gdy jej po prostu nie masz) zaczynasz zajmować się celami zastępczymi – rozpraszaniem, rozpieprzaniem i autosabotowaniem. Ale, teraz, przenosimy do starożytnej Grecji, gdzie poznajemy trzech braci: Erosa, Himerosa oraz Potosa (nie, nie pAtosa, tylko pOtosa, tam jest O a nie A!). Erosa zna każden jeden: bóg miłości i seksualnej namiętności. Himeros, ciut mniej znany, był od miłości i pożądania niespełnionego. Natomiast nam – dla naszych potrzeb – potrzebna jest uwaga na Potosa: bo on, owszem, jest i od miłości i od namiętności – ale pod kątem tęsknoty, pragnienia, dążenia i marzenia. Potos, kaleki, ale wciąż z jajami! Dziś, Potos, pisany czasami jako Pothos, kojarzony jest z Aleksandrem Wielkim – jednym z największych przywódców i zdobywców w historii świata. Jim Morrison z The Doors wzorował na Aleksandrze Wielkim swój look – patrz włosy i lekko przechylona na bok głowa. Ale dlaczego Potos kojarzony jest Iskanderem (bo tak Aleksandra Wielkiego wciąż nazywają Arabi…)? „BYĆ ACHILLESEM SWOICH CZASÓW Aleksander pragnie być Achillesem swoich czasów. Pełna symbolicznych gestów wyprawa na Persję ma być powtórzeniem wyprawy trojańskiej, a zarazem – poprzez nawiązanie do najazdu Kserksesa na Grecję – wznowieniem wojny Europy z Azją (…) W rezultacie armia Aleksandra przemierzy 22 tysiące kilometrów na trzech kontynentach i powstanie państwo o niespotykanym dotąd zasięgu w dziejach świata. Dlaczego jednak Aleksander wyrusza na podbój Persji, a potem innych krain? Starożytni biografowie, tacy jak Flawiusz Arrian, nie mieli wątpliwości, jaki był motyw podjęcia wyprawy na krańce świata. Był nim odczuwany przez Aleksandra przemożny pothos – słowo trudne do przetłumaczenia, oznaczające nieukojoną tęsknotę, pożądanie, pragnienie ujrzenia tego, co niedostępne, co skrywa się za horyzontem. Słowo to często pojawia się również w poezji miłosnej, może opisywać pragnienie ujrzenia ukochanej osoby, której obraz niepokoi sny zakochanego. Nic dziwnego, że postać Aleksandra doczekała się interpretacji psychoanalitycznych.” (Krzysztof Łapiński o książce Krzysztofa Nawotki, „Aleksander Wielki”, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2004) Aleksander i Jim: dobre chłopaki byli i bardzo dużo pili. Oba dwa! Pothos (lub Potos) symbolizuje WIELKIE CELE, coś, co może być (o ile w ogóle może być…) osiągnięte dopiero w innym, lepszym życiu czy świecie. To tęsknota za podbojem, za zdobyczami, przygodą, pełnią. Co ciekawe, Potos, kojarzony jest również ze śmiercią. Wielcy zdobywcy, jak wiadomo, rzadko umierają ze starości w łóżkach. Aleksander Wielki (który NIE był Grekiem tylko Macedończykiem) dotarł z Macedonii aż do Indii, zdobywając po drodze wszystko – i był uprzejmy umrzeć już w wieku 32 lat. Wszyscy ludzie, którzy się do mnie zgłaszają na indywidualną współpracę robią to tylko z jednego powodu – odczuwają gniotących ich Potos. Odczuwają tęsknotę, pożądanie i pragnienie. Co ciekawe, jeszcze nigdy – przez te wszystkie lata nigdy – nie zgłosiła się do mnie osoba, która po prostu chciała przeciętności, zwykłości i „normalności”. Ponad 2 lata temu, w styczniu 2015, mówiłem podczas jednego z nagranych indywidualnych szkoleń o tym co nazwałem „Teorią Wojownika”. Teoria Wojownika, którą przedstawiłem wtedy roboczo i mało zgrabnie, to konflikt na linii Pothos – Strefa Komfortu, czyli mówiąc inaczej, konflikt, zgrzyt na linii Pothos – Trening. Grzeczne, ciepłe, poprawne i bezpieczne życie rozleniwiło nasz mózg, a co za tym idzie ciało, ale umysł wciąż ma swoje marzenia o wielkości. „Bestia” (metaforycznie oczywiście) wciąż wyrywa się tęsknie na łowy – ale napotyka opór przyzwyczajenia. Aby osiągnąć swój POTOS musisz stworzyć przyzwyczajenia pokonywania przeszkadzających Ci przyzwyczajeń… [Oglądaj od 6 min. 58 sek.] Wspominany już na tym blogu hipnotyzer Lindsay Brady przedstawił bardzo prosty model, którym lubię się posługiwać. Nadszedł czas, który lubię, czyli czas kiedy cytuję samego siebie: „Poniższy model stworzył Lindsay A. Brady – mamy mózg i mamy umysł. Mózg to organ. Jeśli chirurg otworzy Twoją czaszkę, może operować mózg. Nie może operować umysłu. Umysł jest nienamacalny. Mózg ma postać fizyczną. Twój umysł to Twoja świadomość. Twój mózg to podświadomość. Twój mózg odpowiada za Twoje emocje i zachowania. Twój umysł odpowiada za percepcję, czyli za postrzeganie, interpretowanie i organizowanie informacji ze zmysłów. Podsumowując – umysł odpowiada za świadomość, kreatywność, inspirację i intuicję. Mózg odpowiada za to jak czujesz się fizycznie, emocjonalnie oraz generuje Twoje zachowanie. I teraz wracamy do prezentacji z wahadełkiem. Jakim cudem to działa, skoro nie opiera się na cudzie? Działa to tak: Tworzysz w umyśle wizję tego, co ma się teraz dziać. Tworzysz percepcję. Twój mózg porozumiewa się z Twoim umysłem właśnie za pomocą obrazów, czyli percepcji. Nie za pomocą słów! (dlatego proszenie wahadełka i rozkazywanie mu nic nie dało). Tak więc stworzona przez umysł percepcja jest katalizatorem dalszej reakcji. Mózg otrzymuje tę percepcję i traktuje jako komendę, zadanie do wykonania. Na poziomie podświadomym uruchamia odpowiednie mięśnie a one (mimo, że się nawet nie starasz) nadają wahadełku odpowiedni ruch. Jeszcze raz – bo to skrajnie ważne. Sekwencja działa tak: Umysł tworzy percepcję Percepcja jest informacją Mózg produkuje odpowiednie zachowanie (automatycznie) Czyli: umysł > percepcja > mózg > zachowanie” PODświadomy bo ma PODlegać świadomości! Twoja Strefa Komfortu, czyli nawyki i przyzwyczajenia – to Twój mózg. Tęsknoty, pragnienia, pożądanie (to co w tym kontekście nazwaliśmy Pothosem) to umysł. Problem polega na tym, że w większości przypadków, ludźmi rządzi mózg – czyli biologia, a nie umysł, czyli wybór i świadomość. Co przywraca nam koncepcję Djukicha – Intention Deficit Disorder – czyli epidemię niedoboru intencji. Braku wizji. Braku motywu przewodniego. Jaki jest problem z tym, że rządzi nie umysł a mózg? Tylko taki, że stajesz się kukiełką miotaną przez siły biologii, których nie rozumiesz. Tylko taki, że nie masz wyboru. Tylko taki, że rozpieprzasz życie swoje i innych. Oraz – przypadkowość, bo jesteś – dosłownie – ofiarą przypadkowych skojarzeń tego, co jest dla Ciebie przyjemne a tego, co jest dla Ciebie bólem. Pomyśl – światła: zielone i czerwone. Zielone to przyjemność, czerwone to ból. I podobnie jak pantofelek czy inna ameba, uciekasz od tego co nieprzyjemne i szukasz tego co przyjemne. Tak działamy, po prostu. Freud nazywał to Zasadą Przyjemności. Dziś wiemy czym jest dopamina. No to zobaczmy jak dopamina nami rządzi. Pilot czy autopilot? [Copyright 1986, Paramount Pictures] Scott Adams nazywa to „dopaminową kukiełką” – mózg (czyli Twój biologiczny organ) szuka biochemicznego haju, hormonalnej nagrody. Dopamina to daje. Zdaniem Adamsa, potrzebujesz minimalnej ilości przyjemności tak samo jak potrzebujesz tlenu czy pokarmu. Za wszelką cenę. Jeśli nie potrafisz przyjemności tej zapewnić sobie w „zdrowy” sposób (korzystny bodziec połączony z korzystną reakcją), zapewnisz ją sobie w niezdrowy. Możesz skojarzyć przyjemność z kontrolą i wpływem, albo utratą kontroli i byciem pod wpływem. Możesz dopalać się dopaminą tworząc swoje życie lepszym (np. poprzez zdrową i wzbogacającą Cię rywalizację) albo dopalać się dopaminą poprzez autosabotaż i zniszczenie. Chciałbym powiedzieć, że wybór jest Twój – ale wybór jest Twój tylko wtedy, gdy złapiesz mózg za ryj za pomocą umysłu. Czyli, gdy zostaniesz człowiekiem z istoty a nie jedynie z nazwy. Teoria „dopaminowego ćpuna”, w skrócie, mówi: potrzebujesz dopaminy i znajdziesz ją. Nawet jeśli ma to oznaczać zniszczenie, łamanie prawa czy szaleństwo. Mózg, biologicznie, zrobi WSZYSTKO CO TRZEBA, żeby mieć to, czego potrzebuje. Warto więc mechanizm ten wykorzystać w celu wzmocnienia niż zostać przez niego wykorzystanym. DOPAMINA: albo Ty ją, albo ona Ciebie Dopamina, dupamina i kokaina [The Wolf of Wall Street, © Paramount Pictures] W „TRUMPNOZIE!” omawiam narcystycznych przywódców, gdzie zarówno słowo NARCYZM jak i AGRESJA rozpatrywane są z punktu widzenia Freuda – a nie powszechnie rozumianego zaburzenia osobowości albo bicia ludzi po ryjach. Narcyzm – w narcystycznym typie osobowości omawiany przez Freuda (który, zresztą słusznie, uznał samego siebie za narcystycznego) – to POTOS właśnie: tęsknota, potrzeba do odciśnięcia piętna, zmiany świata w ogóle, lub zmiany świat chociażby swojego. To uznanie, że to TY JESTEŚ osobą, która urodziła się po to, by coś się zmieniło. To o takiej KONCENTRACJI, o takiej INTENCJI mówili Buffett i Gates. To z taką tęsknotą przychodzą do mnie ludzie. I istnieje bardzo, bardzo duża szansa, że skoro tu jesteś i wciąż to czytasz, Potos gniecie również i Ciebie. Hyatt mówił nam, że działają na nas dwie siły: jedna to WOLA POKONYWANIA a druga to STRACH PRZED STRATĄ. Podoba mi się ta „wola pokonywania” bo z góry zakłada – słusznie! – że będzie trzeba walczyć, rozpychać się i pokonywać Opór. Strach przed stratą to biologia. Czysta funkcja mózgu – zakodowana jest ewolucyjnie – z czasów gdzie mały błąd mógł kosztować wszystko, czyli życie. Twoja WOLA POKONYWANIA, Aleksandrze (jeszcze nie) Wielki, musi być w pierwszej kolejności nakierowana na usunięcie strachu przed stratą. Dwie nogi tego strachu: strach przez błędami / niepowodzeniami / „porażkami” oraz noga druga, strach przed tym co powiedzą / pomyślą (o nas) inni. Pokonaj to – i jesteś wolny. Mówisz, że nie wiesz jak? „JAK” mój przyjacielu – to nie problem. „JAK” nigdy nie jest problemem. To Twoja WOLA bywa problemem. Najważniejsze jest to, że MOŻNA – a skoro mogli inni, MOŻESZ I TY. WOLA czy STRACH? Wciąż nie wierzysz, że umysł może zapanować nad mózgiem/ciałem? Często patrzę na to zdjęcie, bo wybija mi z ręki wymówki. To Thích Quảng Đức – 11 czerwca 1963 roku, w Sajgonie. Oblał się benzyną i podpalił – na znak protestu. Jak wielu przed nim i wielu po nim. On jednak, jako mnich, miał kulturystycznie rozwinięty mięsień umysłu – dlatego płonął nie ruszając się i nie wydając z siebie dźwięków. Skoro człowiek można dojść do tego – co masz mi i sobie do powiedzenia? Jakieś racjonalizacje? Masz wątpliwości? Masz obawy? Lęki? Strach? Nie wierzysz, nie ufasz, nie widzisz możliwości? DOBRZE! DOSKONALE! A co, jeśli to wszystko jest właśnie specjalnie dla Ciebie? Co jeśli to drogowskaz, wezwanie do walki? Co jeśli to policzek, żebyś się ocknął? Myślisz, że Aleksander „był gotowy”? Co to za szalona koncepcja! Jak można być gotowym na życie i na to co może przynieść? On nie był gotowy, nikt nie jest gotowy i nigdy nie będzie. On, po prostu, umiał zapanować umysłem nad mózgiem. On miał intencję, płonącą, gniotącą żądzę – a potem zrobił jedyną właściwą rzecz – czyli wszystko co trzeba. Już się koncentrujesz. Już się skupisz. Na czym, zatem? Bo nie da się na dwóch rzeczach jednocześnie. Skupiasz się na tym czego chcesz, czy na tym czego nie chcesz? Na INTENCJI czy na tym, dlaczego nie da się celu osiągnąć? Skupisz się na swoim samopoczuciu, czy na osiągnięciach? Skupiasz się na „byciu gotowym” czy na wyniku? Skupisz się na tym, żeby było Ci wygodnie czy na tym, żeby mieć to czego naprawdę pragniesz? Wolisz być na ringu (metaforycznie!) czy oglądać transmisje bekając przy piwie w pubie? Grasz żeby WYGRAĆ czy grasz, żeby nie przegrać? I w jaki sposób mierzysz zwycięstwo? Bo owszem, już masz w sobie AGRESJĘ. Już masz napęd do działania – nie masz tylko właściwego podłoża, w postaci treningu. Jesteś jak samochód, którego koła buksują na lodzie lub w błocie. Im bardziej dociskasz, tym bardziej syf leci na boki. Spokojnie. Dobra wiadomość brzmi: miliony przed Tobą, miliony po Tobie. Zapewnij sobie podłoże. Wystarczy niewiele. Wyjmij spod nóg gumowy dywanik i podłóż pod napędowe koła. A potem powoli, małe zwycięstwa, we właściwą stronę, małe dopaminowe haje, we właściwą stronę. Spróbujesz? UMYSŁ – JAJA – NAGRODY: tak brzmi ta sekwencja Pomyśl co chcesz w swoim życiu STWORZYĆ. Jakiego siebie? Jaki świat? Ta WIZJA to Twój umysł w akcji. Po to tu jesteś – żeby tworzyć. Na obraz i na podobieństwo Pana, pamiętasz? Że nie wiesz jak wizję osiągnąć? DOSKONALE! Gdybyś od razu wiedział – wizja byłaby za mała! Teraz JAJA, czyli do roboty. Nie będziesz gotowy. Boisz się? Stresujesz! O TO CHODZI! Jeśli nie czujesz obaw, RYZYKO nie jest CIEBIE warte! Zresztą, umiejętność (umiejętność oznacza, że się naumiałeś, ok?) podejmowania ryzyka to jedyny sposób na WOLNOŚĆ. Wolność od srającego ze strachu mózgu, wolność od strefy komfortu, która – może i wygodna – ale jest Ci więzieniem. JAJA polegają na tym, że ROBISZ CO TRZEBA: niezależnie od okoliczności, niezależnie od „wiem / nie wiem / umiem / nie umiem / czuje / nie czuję”. Niezależnie od tego co mówią i myślą. Pamiętaj – esencją władzy jest INICJATYWA. INICJATYWA oznacza, że jesteś w umyśle. Bo bycie w mózgu oznacza jedynie reagowanie. Ofiara reaguje. Właściciel kreuje. POTHOS zapewni Ci właściwą agresję, czyli napęd i motywację. Wiedz, że możesz – bo mogli inni, a „tajemnica” polega na tym, że aż tak bardzo się od siebie nie różnimy. Zresztą, jak prześmiewczo mówił Hyatt: „TYLKO IDIOTA UWAŻA, ŻE MA COŚ DO STRACENIA.” Zupełnie na koniec, Ayn Rand, pisząca do samej siebie. Cóż więcej dodać? „KONCENTRACJA! Naucz się znajdować przyjemność w działaniu, w wysiłku. Zapamiętaj, że praca którą masz do wykonania jest specyficznym rodzajem pracy, więc Twój stan umysłu też powinien być specyficzny, inny niż stan, gdy nie robisz nic. ŻYJESZ DLA DZIAŁANIA CZY DLA ODPOCZYNKU? PRZESTAŃ SIĘ PODZIWIAĆ – WCIĄŻ JESTEŚ NIKIM. Musisz wiedzieć jak panować nad swoimi nastrojami i własnym umysłem. Bądź panem absolutnym samego siebie i własnego umysłu. Jak możesz zarządzać kimś lub czymś skoro nie potrafisz zarządzać własnym umysłem? Sekret życia: MUSISZ BYĆ CZYSTĄ WOLĄ. Wiedz czego chcesz i rób to. Wiedz co robisz i dlaczego to robisz, w każdej minucie, każdego dnia. Czysta wola i czysta kontrola. Całą resztę poślij w diabły! BĄDŹ TYRANEM – żadnych kompromisów ze sobą. Rób wszystko CAŁKOWICIE. I naucz się spokoju do jasnej cholery! Od tej chwili żadnej myśli o sobie – myślisz tylko o swojej pracy. Jesteś jedynie silnikiem. I nie zatrzymuj się dopóki autentycznie i szczerze wiesz, że więcej już nie możesz.” JESTEM SPRAYEM czy LASEREM? – to od tej chwili Twoje wewnętrzne pytanie kontrolne [contact-form-7 404 "Nie znaleziono"]

Najlepsze MEMY o miłości. Śmieszne obrazki rozbawią do łez! Miłość na poważnie i na wesoło. Jak przetrwać związek z przymrużeniem oka Oglądając śmieszne obrazki o mężczyznach
Mam dzisiaj dla Was książkę, która opowiada historię pępka. Tak, pępka!Każdy z nas ma pępek, małe dzieci przecież też. A jak zaczynają odkrywać swoje ciało, zaczynają zadawać coraz więcej pytań, na które niekiedy my rodzice nie jesteśmy w stanie udzielić zrozumiałej dla nich odpowiedzi. Wbrew pozorom, dzieci bardzo wcześnie zaczynają odkrywać swoje ciało, u nas chyba właśnie zaczyna się ten etap. Moje dziecko zaczyna dostrzegać różnice i zadawać coraz więcej pytań, więc muszę przygotować literaturę dziecięcę w tym temacie... Jest pewnie wiele książek na temat ludzkiego ciała, które są odpowiednio sformułowane dla małych dzieci, mam nadzieję, że znajdę jakieś perełki, które spodobają się mojemu dziecku i będę mogła Wam również coś polecić. Jednak dzisiaj chcę przedstawiać Wam książkę, która właściwie jest o miłości i tęsknocie, ale przemyca trochę anatomii. Ta książka oprócz pięknej hstorii odpowiada również na często frapujące dzieci pytanie: "Skąd się wziął pępek?" i dość w prosty sposób oddaje temat narodzin dziecka. To historia chłopca, która jest zarówno dość zabawna jak i momentami wzruszająca. Opowiada o tęskonocie dziecka za mamą. Tytułowy "Kuku" to bardzo rezolutny i pełen dziecięcej wyobraźni chłopiec. Jego mama musiała wyjechać na kilka dni w bardzo ważnej sprawie, a on zostaje sam z tatą. Z tego powodu jest bardzo smutny i ma zły humor. "Mama wyjeżdza bez dziecka na kilka dni" - my tego nie znamy, bo Antek do tej pory co najwyżej na kilka godzin zostawał sam z tatą czy z dziadkami. Nie zdarzyło się jeszcze, aby z tego powodu był niezadowolony. Ale w tej historii jest inaczej. Mimo tego, że z tatą też można spędzać w ciakawy sposób czas. Tata chłopca proponuje wspólne zabawy, układanie klocków czy smażenie naleśników. Jednak mały Kuku jest smutny bo cały czas tęskni za mamą. Nie chce bawić się w nic z tatą, w ogóle na nic nie ma ochoty i z pretensją w głosie stwierdza, że "mama go zostawiła i nie dała mu nawet żadnej pamiątki". Ale mądry tata potrafił wybrnąć z tej sytuacji, zrozumiał chłopca i zaczął opowiadać mu o najpiękniejszej i najważniejszej pamiątce, jaką wszystkie mamy zostawiają swoim dzieciom. Ba! Okazuje się, że tę pamiątkę mają wszyscy, nawet dorośli. Ma ją nawet tata, dziadek i pies. „Kuku i historia pępka” to książka dla dzieci w wieku od 2 do 4 lat, która nie tylko jest doskonała do codziennego czytania, ale też pomoże w sytuacjach, gdy dziecko musi rozstać się z mamą. Jest to opowiadanie, które w bardzo prosty sposób przedstawia dzieciom tejemnice ludzkiego ciała. Napisała tą historię Monika Kamińska, która z wykształcenia jest biologiem i dietetykiem, a prywatnie mamą trójki dzieci. To jej pierwsza książka, ale jest uważam, że jest świetna. Idealna dla mojego 2,5-latka, który uwielbia jej słuchać. Ta książka jest napisana prostym, zrozumiałem językiem, a przy tym przemyca mądre wartości. Oj tak, my bardzo lubimy czytać i oglądać takie książki. Bo warto też wspomnieć, że ilustracje Andrzeja Tylkowskiego są radosnym dopełnieniem całej treści. Rysownik i współwłaścieciel wrocławskiego wydawnictwa Ilustris, które sprzedaje wiele produktów z jego charakterystycznymi szkicami. Pewnie się spotkaliście już z jego zabawnymi rysunkami, które ozdobiają kalendarze, pocztówki, kubki czy koszulki. Oboje, zarówno autorka jak i ilsutarator w 2018 roku zadebiutowali tą książką na rynku literatury dziecięciej i mogę śmiało napisać, że „Kuku i historia pępka” to całkiem ich udany debiut. Doszły mnie słuchy, że powstają już kolejne cześci opowiadań o Kuku, więc my czekamy na następne, a tym czasem polecamy tą i mamy nadzieję, że polubicie tę historię tak samo, jak i my. Postscriptum „Kuku i historia pępka” to historia o dziecięcej tęsknocie,matczynej miłości i bardzo mądrym tacie. Polecamy jako lekturę dla całej rodziny. Karta katalogowa (jak w bibliotece) Tytuł: "Kuku i historia pępka" Autor: Monika Kamińska Ilustracje: Andrzej Tylkowski Wydawnictwo: Mamania Rok wydania: 2018 Kategoria wiekowa: 2-4 lata Uwagi: Ładnie wydana, w niedużym formacie. Papierowe strony.
bkvvsq.
  • i9queon23i.pages.dev/92
  • i9queon23i.pages.dev/300
  • i9queon23i.pages.dev/138
  • i9queon23i.pages.dev/142
  • i9queon23i.pages.dev/263
  • i9queon23i.pages.dev/201
  • i9queon23i.pages.dev/220
  • i9queon23i.pages.dev/348
  • i9queon23i.pages.dev/202
  • obrazki o miłości i tęsknocie