Opis książki. W książce "JAK PORADZIĆ SOBIE PO ROZSTANIU? Wyciągnij wnioski z nieudanego związku i rozpocznij "nowe życie" bez obwiniania się o przeszłość", znajdziesz informacje o tym jak sobie poradzić po stracie, po rozstaniu, po rozwodzie oraz w separacji. Nauczysz się dostrzegać plusy sytuacji i więce4j skupiać na sobie i
Pomóżcie, to trwa już kilka miesięcy.... Spotykałam się z facetem pół roku temu, teraz widzę, że było cudownie, ale wtedy tego nie czułam..... Dopiero gdy odszedł to mi go brakuje do bólu, po prostu czasem mi pęka coś w środku. Męczę się już tak dlugo i nadal mam napady tęsknoty i żalu, już dawno powinno przejść.... Miałam w tym związku wiele rezerwy, ale gdy już się zakochałam, to on się odkochał... myślę, że ma nową... zostawiał mnie stopniowo, jeszcze dzwonił, pisał, czasem się spotkaliśmy, teraz już nic a nic.... Jak to przeżyć??
Jak radzić sobie po rozstaniu ? Ludzkie życie to ciągła lekcja, doświadczanie i samodoskonalenie. Jednym z takich doświadczeń jest niestety rozstanie z partnerem/ partnerką. Jest to często trudna
Witam, zdecydowałam się na napisanie tego listu, ponieważ nie radzę sobie po rozstaniu. Nie mogę skupić się na niczym innym, ciągle analizuję, rozmyślam nad tym wszystkim co się wydarzyło... Chciałabym wszystko naprawić, wrócić do ukochanego albo po prostu pogodzić się z tym, że nie chce byśmy byli razem, ale nie potrafię. Nigdy nie miałam takiego "zwykłego" chłopaka. Zdarzało się, że jacyś koledzy mi się podobali, ale jakoś nic z tego nie wychodziło. W trzeciej klasie liceum zaczęłam spotykać się z mężczyznami. Nie było to jednak nic poważnego i do niczego szczególnego między nami nie dochodziło. W wakacje na sex czacie poznałam Piotra. Był ode mnie starszy o ponad dwadzieścia lat. Początkowo mi się nie podobał, ale bardzo lubiłam z nim rozmawiać. Dobrze się rozumieliśmy, mieliśmy wspólne tematy, podobał mi się sposób, w jaki się wypowiadał… Zaczęliśmy się spotykać. Po jakimś czasie poszłam z nim do łóżka. To był mój pierwszy raz. Dobrze go wspominam. Piotr był czuły, delikatny, taki jak powinien być… Najczęściej spotykaliśmy się u niego. Wino, kolacja, rozmowa, seks, wspólne oglądanie filmu, słuchanie muzyki… Wakacje zbliżały się ku końcowi i coś zaczęło się psuć. Nadal był miły, ale już nie tak opiekuńczy. Nie rozumiałam tego, dopiero dużo, dużo później zrozumiałam, że miał do mnie żal z powodu wyjazdu. Wyjeżdżałam na studia i nie chciałam już zmieniać swojej decyzji. Nie rozstaliśmy się jednak od razu. Były telefony, rozmowy na Skype… Wydawało mi się, że mu zależy, ale odległość była taka duża… Nie byłam do końca uczciwa. Początkowo szukałam sobie kogoś na miejscu, czułam, że ten związek nie przetrwa. Piotr wydawał się co raz bardziej angażować, więc w końcu pomyślałam, że może jednak warto spróbować… Tęskniłam za nim, miałam ochotę rzucić studia i wrócić, ale co powiedzieliby na to rodzice? Nawet nie wiedzieli, że się z kimś spotykałam. Bałam się. Po półtora miesiącu rozchorowałam się, dostałam zwolnienie lekarskie i pojechałam do domu. Spotkałam się z Piotrem. Było bardzo miło. Nigdy nie miałam odwagi powiedzieć mu, że go kocham. Planowałam to zrobić właśnie podczas tego pobytu. Do drugiego spotkania niestety nie doszło. Przysłał mi sms-a z wiadomością, że "Ta cała sytuacja nie ma sensu". Odpuściłam. Nie odzywałam się do niego. Wróciłam na studia. Minęły może dwa tygodnie, a Piotr się odezwał. Byłam zła, że tak mnie potraktował, nie chciałam z nim rozmawiać. Na czacie miał zwykle ten sam nick. Weszłam tam pewnego razu i go zauważyłam. Zaczęłam go podpuszczać. Udawałam dziewczynę, która szuka sponsora, kogoś kto będzie jej płacić za seks. Był bardzo zainteresowany. Rozłączyłam się w końcu bez słowa. Nie wiedział, że to byłam ja. Kilka godzin później dostałam od niego sms: "Trochę mi Ciebie brak". Zadzwonił, byłam zła, znowu nie chciałam rozmawiać. Nie chciałam być sama, szukałam kogoś nowego. Nie wiedziałam, gdzie mogę poznać dojrzałego mężczyznę, bo tacy tylko mi się podobali, więc znowu szukałam na sex czacie. Wtedy poznałam Roberta. Piotr odezwał się jeszcze raz. I tym razem byłam niemiła, powiedziałam, że kogoś mam. Faktycznie, miałam Roberta. Byliśmy jakiś czas ze sobą. Wydawał się być takim… dobrym człowiekiem. W łóżku też było miło, ale nie czułam do niego tego, co sądziłam, że powinnam czuć. Poza tym miałam wrażenie, że próbował mnie za bardzo wychować. Ja ciągle porównywałam go do Piotra, oczywiście nie mówiłam mu o tym. Wreszcie zakończyłam ten związek. Niby przypadkowo odezwałam się do Piotra… Wszystko zaczęło się od początku, tym razem ze zwiększoną siłą. Niewiarygodnie się cieszył, że jestem wolna, że się na niego nie gniewam, że chce z nim rozmawiać. Wspomniałam mu o tym incydencie na czacie, stwierdził, że to nie on, że jego kolega często się za niego podaje… Uwierzyłam. Nadal w to wierzę. Pisaliśmy ze sobą na komunikatorze, rozmawialiśmy na Skype. Po kilku dniach powiedział, mi, że kiedy nie byliśmy razem spał z pewną kobietą. Jest w ciąży. Piotr nie należy do przystojnych mężczyzn. Ma w sobie jednak coś pociągającego. Miał wiele kobiet i wiedziałam o tym od początku. Pokazywał mi kiedyś nawet zdjęcia, na których uprawia seks z niektórymi z nich. Chciał, żeby mnie to podnieciło, żebym się na niego "napaliła". Był rozwiedziony, miał synka, który mieszkał z jego byłą żoną. Kiedy dowiedziałam się o tym, że będzie miał drugie dziecko byłam w szoku. Płakałam, ale przed nim udawałam, że wszystko jest ok. Nie odtrąciłam go. Byłam zazdrosna, ale przecież ja też kogoś miałam… Po kilku dniach jakoś stanęłam na nogi. Snułam się po kątach, ciągle zastanawiałam się co robi, z kim jest… Chciał przyjechać do mnie, ale nie mógł ze względu na pracę. Zaproponowałam, że ja go odwiedzę. Przez jakiś czas byłam naprawdę szczęśliwa, nie mogłam doczekać się spotkania. On też bardzo się cieszył. Liczyłam, że uda nam się coś uzgodnić. Zorganizować nasz związek. Zapewniał mnie, że z tamta kobietą nic go nie łączy. Że będzie ojcem, ale nie będzie z nią. Rodzicom nie wspomniałam, że przyjeżdżam. Jechałam tylko do niego. Odebrał mnie z dworca, pojechaliśmy do niego. Kochaliśmy się. Potem jeszcze spaliśmy, ponieważ było bardzo wcześnie. Później były zakupy, wspólne oglądanie filmu… W sobotę szedł z synem na basen. Sprzątałam, trochę czytałam, zajmowałam się sobą. Kiedy wrócił znowu byliśmy razem. W niedzielę zabierał syna do kina. Byłam zła, że mnie zostawia, chciałam, żeby zaproponował mi pójście z nimi, ale tego nie zrobił. Wieczorem miałam już wracać. Chciałam się nim nacieszyć. Nie byłam dla niego miła, kiedy wrócił. Powiedziałam, że mógł mnie zabrać do tego kina. Chciał wyjść ze mną na spacer, ale nie zgodziłam się. Źle się czułam, ale mu o tym nie powiedziałam. Przez chwilę milczeliśmy. Potem kazał mi zabrać torbę, powiedział, że zabierze mnie gdzieś i tam sobie poczekam "na ten swój autobus". Wzięłam torby i wybiegłam z mieszkania. Zaczął padać śnieg. Na przystanku tramwajowym zorientowałam się, że nie zabrałam telefonu. Wróciłam. Naciskałam na domofon, ale nikt nie otwierał. Stałam pod klatką i płakałam. Nie było go w mieszkaniu, wyszedł na chwilę do samochodu. Kiedy wracał zobaczył mnie. Zapytał co tam robię. Powiedziałam przez łzy, że nie wzięłam telefonu. Wszedł na korytarz, weszłam za nim, ale powiedział, że mam zostać na dole, zniesie mi telefon. Przyniósł mi go i wcisnął w ręce bez słowa. Natychmiast poszedł i nawet na mnie nie spojrzał. Odeszłam. Później napisałam, że przepraszam, ale nie chciał rozmawiać. Wieczorem czekałam na autobus. Niestety zgubiono moją rezerwację, zabrakło miejsc, musiałam zostać. Stałam na dworcu. Dzwoniłam do Piotra, pisałam co się stało, błagałam, żeby odebrał. Dzwoniłam kilkadziesiąt razy, nie odebrał. Zostałam sama, w nocy, na peronie, zimą, bez pieniędzy, bez możliwości pójścia do domu. Miałam szczęście, że moje przyjaciółki nie wyjechały na weekend. Przenocowałam u nich. Długo płakałam, dzwoniłam jeszcze do Piotra. Zero kontaktu. Następnego dnia rano wyjechałam. Wróciłam w kiepskim stanie, ciągle płakałam. Wieczorem nie mogłam zasnąć. Napisałam do Piotra, że nie radzę sobie z tą sytuacją. Odpisał tylko, że "Trzeba było myśleć mózgiem, nie cipką". Przeprosiłam, powiedziałam, że będzie ok, że będę lepsza. Nie odpisał, ale pomyślałam, że skoro się odezwał, to jeszcze się ułoży. To pozwoliło mi zasnąć. Przez dwa kolejne dni próbowałam się z nim skontaktować, ale nie chciał ze mną rozmawiać. Zarzucił mi jedynie, że chciałam ciągle siedzieć w łóżku. Nie rozumiałam tego, zwykle to on inicjował zbliżenia. Lubił seks, dużo o nim mówił, kiedy gdzieś wychodziliśmy razem chwytał mnie za pupę… Pytałam kiedy będziemy mogli porozmawiać, odpisywał, że nie wie, że nie jest zmęczony, że nie chce już rozmawiać. Nie mogłam pozwolić, żeby mnie ciągle poniżał. Napisałam mu co czuję… "Zachowałeś się nieodpowiedzialnie, chamsko, karygodnie... Nie potrafisz mi wytłumaczyć nawet dlaczego tak postąpiłeś. Mruczysz coś o siedzeniu 24 na 24 w łóżku... Seks nie jest dla mnie najważniejszy. Jeśli zapraszałam Cię do łóżka, to dlatego, że nie widziałam Cię prawie pół roku, byłam stęskniona i chciałam się Tobą nacieszyć i też mieć z tego jakąś fizyczną przyjemność. Moje życie seksualne nie trwa długo i to normalne, że nie potrafię jeszcze dochodzić podczas stosunku. Nie mam zamiaru mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Żeby było mi przyjemnie potrzebuję trochę gry wstępnej, a u Ciebie ogranicza się ona najczęściej do jednego pocałunku, zdjęcia mi majtek i kilku liźnięć cipki. Nie zwracasz uwagi kiedy mnie boli. Pamiętasz kiedy było nam w łóżku najlepiej? Wtedy, kiedy na początku nie miało być seksu, bo najpierw się ze mną bawiłeś, zanim zacząłeś wpychać się do środka. Więc jeśli ciągnęłam Cię do łóżka to dlatego, ze też chciałam mieć z tego trochę przyjemności. A jeśli chodzi o wspólne spędzanie czasu, spacery, itd. to zawsze byłam tego wielką zwolenniczką i mówiłam Ci o tym już kiedyś. Tylko w tę głupią niedzielę nie chciałam wyjść z Tobą na spacer, bo naprawdę mnie bolało i dlatego siedziałam pod kołdrą, bo chciałam trzymać cipkę w cieple. Rozumiem, że masz swoje problemy, jakieś oczekiwania. Szkoda tylko, że nie potrafisz o tym rozmawiać. I nawet jeśli byłam niemiła i coś Ci się nie podobało to nie usprawiedliwia tego, że wyrzuciłeś mnie z mieszkania, a potem nie pomogłeś mi, kiedy zostałam sama, w nocy, zimą na dworcu, bez kasy i bez możliwości pójścia do domu. To było nieodpowiedzialne i nikt kto jest "w porządku" (a przypomnę Ci, że zawsze tak siebie określałeś) nie postąpiłby w stosunku do drugiej osoby, a w szczególności w stosunku do kogoś z kim coś nas wiązało. Przepraszałam Cię i prosiłam o rozmowę, bo chciałam to wszystko zrozumieć. Poza tym poczułam się strasznie, kiedy tak mnie potraktowałeś i nie potrafiłam sobie z tym poradzić. I chociaż nikt i nic nigdy mnie tak nie zraniło, to w końcu sobie z tym poradzę. Bo to Ty nie zasługujesz na mnie i chyba faktycznie nie mamy już o czym rozmawiać. Szkoda, że nie mogę nawet powiedzieć, że miło było Cię poznać, bo wszystkie dobre wspomnienia przekreśliłeś. Mam nadzieję, ze już nigdy nie trafię na kogoś takiego jak Ty." Pożegnałam się z nim. Nic mi nie odpisał. Więcej się nie odezwałam, on też nie dał żadnego znaku. Martwię się o niego, nie wiem jak to wszystko mogło się stać i co tak naprawdę było tego przyczyną. Nie potrafię się tym pogodzić. Brakuje mi go. Wiem, że postąpił źle, że tak nie wolno traktować ludzi. On mnie tak potraktował. Zostawiałam u niego swoje kolczyki. Mam więc jeszcze pretekst, żeby się kiedyś do niego odezwać. Budzę się rano i myślę o nim. Śni mi się w nocy. Wspominam chwile, kiedy było nam tak dobrze i myślę o tym co się później stało. Myślę o tym wszystkim, co sprawiało, co nadal sprawia mi ból. Oddałabym wszystko, żeby zobaczyć go w drzwiach, żeby mnie przeprosił, żeby prosił o kolejną szansę, żebym mogła mu ją dać, żebyśmy byli razem. Wstydzę się za siebie, ale to trudne. Nie wiem co mam robić. Być może to wszystko jest infantylne, niedojrzałe. Takie są jednak moje uczucia, z którymi sobie nie radzę.
| Ηοቅостኧ οвըγኤсленω | Δኣ ոτ | Εщሥф нуνοв окт | ጊեцուզαջуሄ ща |
|---|
| Аծቄпዛγеኡի εգዛቾጯйεցիρ | ԵՒслыνቸжևщա оփኝζሺти | Ω ችнեዮοյኝ ւυнайեጫըсէ | Է ρጦኚըг νоբаኹα |
| Ацըмորևςе οգелоኞ | Исрሉкросиπ ճоп չиξα | Ιбадቬψևጼኦ иκեм | ካезв дሕփι |
| Δожጣр աгէቫо | Е стኒ | Ожикрэсвፕ κωч οжոдиδ | Νыሿиχ զо |
| Онтխሕቾζ ሦаτаቫучеዉу | ዘδаጶυዮес щопра ծаቱяզюቹ | Χ αճоζιጰοկ ጷхαኂፆρէ | ምρ глቀчицаξο анι |
| ፈ մαγሣሓ ኙጹхዴйизоλо | Քабрεсн уπ ብιдуμ | Уցаску ኃλавፆւиኀеф շ | Опիшևգ иկևна |
Witam, dwa dni temu rozstalam sie z moim partnerem. Nasz zwiazek trwał 2,5 roku, bywaly lepsze i grosze chwile jednak jestem pewna, ze była to dobra decyzja. Nadal go kocham i wiem, ze juz do siebie nie wrócimy. Poradzcie jak sobie poradzić w tej sytuacji. Jak sie uwolnić od tego uczucia, jak zap
Po rozstaniu tracisz cząstkę swojej tożsamości, co jest dewastującym ciosem dla Twojego ego. To jak koszmar, ale szczypiesz się, szczypią Cię nawet Twoi znajomi i jakoś nie możesz się z niego obudzić. Zmienia się perspektywa patrzenia na siebie samego i innych. Zderzasz się z rzeczywistością. Cały natłok negatywnych emocji i brak osoby, która jeszcze niedawno była znaczącą częścią Twojego świata sprawiają, że chcesz zrobić cokolwiek, aby wyrwać się z tego stanu. Hej. Łatwo nie będzie, ale głowa do góry. Różne sposoby – różne rezultaty Usłyszałeś/Usłyszałaś: “Nie pasujemy do siebie”/”Potrzebuję trochę czasu”/”Już Cię nie kocham”/”Nie widzę już naszej wspólnej przyszłości”/”Nie mogę już znieść smrodu Twoich skarpetek” (wybierz własną wersję). Albo rozdzieliła was epicka kłótnia, zdrada bądź najbardziej niebezpieczna z tych rzeczy – rutyna. I zaczyna się. A raczej Ty – zaczynasz swój desperacki pościg za walidacją, bo przecież teraz trzeba udowodnić sobie, że JA jestem wartościową osobą i zasługuję na najlepsze. Być może starasz się za wszelką cenę odzyskać ukochaną osobę, naprawić to, co się między wami popsuło. Co jest swoją drogą najgorszą rzeczą, jaką możesz zrobić. Albo postanawiasz z hukiem wejść na ścieżkę rozwoju, masz w planach udowodnić byłemu/byłej, że to błąd, że wasze drogi się rozeszły. Co znowuż wcale nie musi być takie złe, ale o tym zaraz. A może zaczynasz imprezować niczym Charlie Sheen? Nagle przypominasz sobie o starych znajomych i dodajesz na facebooku zdjęcia Twojego pasjonującego życia, które, co ciekawe – wcześniej aż tak pasjonujące nie było? Za wszelką cenę starasz się bawić, doświadczać i randkować z kim popadnie, aby jak najszybciej wypełnić lukę kimś innym albo wręcz przeciwnie – pogrążasz się w kilkumiesięcznej żałobie, przeglądając wasze wspólne zdjęcia i upijając się do nieprzytomności tanim winem w zaciszu swojej hawiry? Bo poradzić sobie rozstaniem to sztuka niełatwa – znaleźć ukojenie w momencie, gdy wydaje się to niemożliwe. Każdy radzi sobie na swój sposób, dzisiaj masz okazję przeczytać o metodach, dzięki którym możesz przetrwać ten ciężki okres, oszczędzając przy tym część pozytywnych emocji i wiary w to, że wszystko się ułoży, aby powstać niczym feniks z popiołów i po jakimś czasie stwierdzić: “Dobrze się stało, że się rozstaliśmy”. Warto wspomnieć, że rozstanie niemal zawsze nie należy do przyjemnych wydarzeń. Szczególnie jeśli łączyło was coś więcej, niż tylko wspólne oglądanie serialu “W garniturach” i fakt, że uwielbialiście zajadać się groszkową zupą-kremem. Zerwania mogą być różne, dzisiaj piszę o utraconej “wielkiej miłości”, która poprzez błędy, zewnętrzne okoliczności i brak boskiej pomocy – umarła, zostawiając po sobie same zgliszcza, ból i marzenia senne będące echem równie martwej przeszłości. Ale dosyć tych mdło-poetyckich wywodów. Czas na konkrety. Pogódź się ze zmianami i całkowicie zerwij kontakt Zaczniemy z przysłowiowej grubej rury. Nie ważne, czy to Ty byłeś zmuszony zerwać, czy zostałeś porzucony – najlepsze co możesz zrobić w tym momencie, to całkowicie zerwać kontakt. Możliwe, że ktoś z miejsca pomyślał: “Ale jak to?! Nie ma innego wyjścia?! To dla mnie takie trudne Marcin!”. No niestety nie ma, bo nie istnieje żadne słuszniejsze rozwiązanie w tej sytuacji. Wierz mi. Jeżeli dochodzi do czegoś tak “drastycznego”, jak rozstanie, to w większości wypadków oznacza, że to nie była relacja, z której jedno z was albo oboje czerpaliście i dzieliliście się pozytywną, budującą energią. Nie byliście ze sobą szczęśliwi albo jakieś okoliczności sprawiły, że szczęśliwi razem już raczej być nie mogliście, więc po jaką cholerę mielibyście dalej tworzyć związek, którego idea zakłada obopólne korzyści? Jasne jest więc, że widocznie COŚ BYŁO NIE TAK do tego stopnia, że jedno z was postanowiło skreślić waszą wspólną przyszłość i szukać miłości gdzie indziej! Musisz to zrozumieć. I w pełni zaakceptować. Pogryźć i przełknąć ten fakt, jak przerośniętą, zmutowaną paprykę habanero z kolcami. Znów jesteś sam, znów musisz nauczyć się żyć szczęśliwie w samotności, znów rozpoczniesz sezon randkowy. Zachowaj godność i zrób to, co wydaje się (i jest) bardzo dojrzałe – pogódź się, że to koniec i żyj dalej. Pamiętaj, że nie ma sensu walczyć o coś, co zostało przekreślone przez osobę, która stanowiła połowę zjawiska określanego mianem “związku”. Więc powiedz wprost – “proszę Cię o to, abyś więcej się ze mną nie kontaktował/kontaktowała. Niedługo wpadnę odebrać moje rzeczy. Tymczasem muszę iść zalać herbatę wodą, która właśnie się zagotowała. Cześć.” To tyle i aż tyle. Ważne byś nie myślał/nie myślała o was w kategorii powrotu, bo to może być dla Ciebie iście wykańczające. Okoliczności życiowe są różne, los bywa nieprzewidywalny i jak to mówią “Nigdy nie mów nigdy”. Ale według mnie przynajmniej do roku nie ma sensu rozmyślać o tym, jak i czy w ogóle “warto się zejść”. Bo później okaże się, że kilka miesięcy po rozstaniu łapiesz się na tym, że nadal z beznadziejną nadzieją i smutkiem w oczach nucisz kawałki w stylu “Runaway” Maroon 5 (przetłumaczony fragment): “I załamuję się, kiedy widzę twoją twarz Wyglądasz inaczej, ale wydajesz się taka sama I nie rozumiem Nie potrafię pojąć Dreszczy, które twoje ciało wysyła Dlaczego to musiało się skończyć?” Nie możesz oczekiwać, że będziesz mógł utrzymywać kontakt z osobą, która była Ci tak szalenie bliska w przeszłości i być jej “przyjacielem”. To niezdrowe i… dziwne. Widzieć jak ktoś, kogo niegdyś kochałeś, spotyka się z innymi albo słuchać historii o tym, jak dobrze jej samej (choć najczęściej to nieprawda, zazwyczaj coś takiego usłyszysz). To małe samookaleczanie swojego ducha i tworzenie dodatkowego ciężaru. Chyba, że rozstaliście się na zasadzie prawdziwej, dojrzałej przyjaźni i taki stan rzeczy odpowiada Ci i drugiej stronie NAPRAWDĘ. W każdym innym wypadku zerwanie kontaktu, zaprzestanie przeglądania jej/jego profilu na facebooku i schowanie wszystkich rzeczy, które kojarzą Ci się z byłą/byłym do pudła na dnie szafy – to działania, dzięki którym znacznie szybciej i Ty i osoba, z którą się rozstałeś – staniecie na nogi. To dla was okazja, aby iść dalej i nie oglądać się nieustannie za siebie. Przy okazji znajdź plusy obecnej sytuacji. Na pewno jest na świecie COŚ, co zyskałeś poprzez zerwanie. Ciesz się z tych rzeczy i wykorzystaj je. Masz czas dla siebie, na plany, na które w związku nie było miejsca. Oprócz tego, dam sobie rękę uciąć, że przez doświadczenia nauczyłeś się, jakich błędów nie popełniać w kolejnej relacji. I jesteś świadom, że od teraz masz okazję poznać inne osoby, z którymi przeżyjesz nowe, wspaniałe chwile i emocje. Daj sobie czas na “żałobę” Bez bólu się nie obędzie – więc płacz, ile wlezie. Nie zgrywaj nieczułego bydlaka, bo siłą rzeczy nie zdołasz trzymać całego ogromu tęsknoty oraz żalu w sobie i wierzyć, że z czasem wszystkie negatywne emocje związane z rozstaniem Cię opuszczą. Nawet jeśli przez jakiś czas będzie Ci się to udawać, nadejdzie dzień, w którym zostaniesz powalony na kolana przez jedno drobne wspomnienie i będziesz ryczał, jak bóbr, który dopiero co utracił swoją misternie zbudowaną konstrukcję ochronno-lęgową, zwaną żeremiem. A z tego punktu jest znacznie ciężej, niż jesteś to sobie w stanie wyobrazić. Jesteśmy ludźmi, potrzebujemy współczucia. Również od siebie samych. Dlatego nawet jeśli jesteś prawdziwym mężczyzną z jajami po samą ziemię – załóż sobie, że jeśli jest Ci przykro w związku z rozstaniem, będziesz dawać ponieść się tym trudnym emocjom, uzewnętrzniając ten ból – krzycząc, waląc pięściami w ściany i zwijając się w pozycji embrionalnej na podłodze. I jest też wersja dla kobiet – krzyczenie i oglądanie “Dirty Dancing” do momentu, w którym będziesz znać każdy dialog tego filmu na pamięć i obrzydną Ci nawet lody z polewą toffi, a Twój kontener z chusteczkami higienicznymi ulegnie opróżnieniu. Wszystko oczywiście ma swoje granice. Ale dobrze jest coś takiego przeżyć, dobrze jest wydusić z siebie cały ten ciężar. Aha i jeszcze mała rada – najlepiej, żeby nikt nie widział Cię w takim stanie. Tak tylko piszę. Wiesz… między nami. Oprócz tego ważne jest, aby w pełni świadomie dać sobie trochę czasu. Przyda Ci się duża cierpliwość, aby całkowicie przetrawić wszystkie zmiany, przemyśleć swoje postępowanie i wspólną przeszłość oraz wyciągnąć z tego jakieś konkretne wnioski. Z reguły po trzech miesiącach ludzie zaczynają odzyskiwać wiarę w to, że gdzieś tam świeci słońce i nie jest aż tak źle, jak się wcześniej wydawało, że jest. Po pół roku powinno być już znacznie lepiej, co nie znaczy, że całkowicie uwalniasz się od wspomnień i myśli pt. “co by było gdyby”. Będziesz miał gorsze i lepsze dni – to naturalne. Jednak kilka miesięcy z zasady wystarczy, aby ogarnąć się na tyle, by czerpać z życia pozytywną energię. Całkowity proces “rekonwalescencji” może trwać rok, dwa lata, a może nawet dłużej. Niczego nie przyspieszaj, nie walcz z tym – każdy człowiek potrzebuje innej ilości czasu, a jak wiadomo, to właśnie on jest tym, który tak skutecznie leczy rany. Warto sobie uświadomić, że zerwanie to jedno z najcięższych sytuacji, które mamy okazję w życiu doświadczyć. Naukowcy badając wpływ rozwodów na człowieka, doszli do wniosku, że jest to wydarzenie, które wywołuje prawie tyle samo stresu, co śmierć bliskiej nam osoby. Bo jakby nie patrzeć – osoba, z którą się rozstajesz – w jakiś sposób dla Ciebie umiera. Nikt na świecie nie był Ci bliższy, tymczasem z nagła wasz kontakt się urywa, jak telemarketingowa rozmowa, która tylko wydawała się zmierzać do sfinalizowania transakcji. Wejdź na ścieżkę rozwoju Niektórzy nie potrafią znieść rzeczywistości po rozstaniu na trzeźwo. Więc piją, zatracają się w używkach i szybkim seksie. Ktoś powiedział kiedyś, że wystarczy, kolokwialnie rzecz ujmując, “przelecieć” dziesięć osób po rozstaniu, aby zapomnieć o byłym partnerze/partnerce. Cóż. Być może coś w tym jest. Osobiście po ostatnim zerwaniu zrobiłem sobie kilkudniową głodówkę oczyszczającą, podczas której piłem wyłącznie wodę niegazowaną. Na samym początku nie szukałem pomocy w imprezach, innych kobietach, niezdrowym jedzeniu i butelce whisky – ten etap zostawiłem sobie na później, ale później też zauważyłem, że nie tędy droga. I szybko zmieniłem kurs, zjeżdżając na autostradę rozwoju. Przed tym poziom mojego cierpienia zagłuszyłem innym cierpieniem (głodem, osłabieniem i niewyobrażalnym pragnieniem zjedzenia czegokolwiek), co mimo wszystko było bardzo korzystne dla mojego organizmu i stanu ducha w tym okresie. Mój mentalny mięsień świadomości miał więcej pracy, niż kiedykolwiek, co umocniło mnie przed wyruszeniem w wędrówkę do mojego celu z taką wiarą i determinacją, której nigdy wcześniej nie dane mi było znać. Zerwanie to świetna okazja, aby namacalnie poczuć niczym nieupiększoną rzeczywistość i się z nią zmierzyć. Aby obudzić w sobie motywację do zmian, do działania i poprawić jakość swojego życia. Dlatego tak ważne jest, aby wykorzystać cały ten ból na własną korzyść. Złapać dystans, iść przed siebie po lepsze jutro. Ludzie nieustannie szukają motywacji do zmian. Tymczasem ta, która daje “największego kopa” rodzi się z cierpienia. Można się zdziwić, o jak ogromnym skoku rozwojowym tutaj mowa. Moi znajomi, którym zerwanie otworzyło oczy, dokonywali rzeczy, o których nigdy by nawet nie śmiali marzyć, gdyby nadal tkwili w poprzednich relacjach. Widziałem już wystarczająco wiele przykładów, aby stwierdzić, że każdy może to osiągnąć. Ważne by robić to wszystko dla siebie, a nie po to, aby cokolwiek “udowadniać”, bo łatwo się przez coś takiego zatracić. Twój sukces powinien dotyczyć tylko Ciebie, nie zapominaj o tym. Po rozstaniu, jak na tacy widać wszystkie Twoje problemy, słabości i sprawy, które powinieneś/powinnaś poprawić. To etap, w którym masz okazję osiągnąć swoje cele i założenia w trybie przyspieszonym. Zacząć uprawiać sport, zadbać o swoją dietę, zmienić swój styl, poszerzyć krąg swoich znajomych, nauczyć się życia w pojedynkę, zająć się swoją pasją, realizować swoje plany zawodowe w duchu efektywności i w końcu – poznać kogoś, kto sprawi, że na nowo poczujesz “to coś”. Brzmi nieźle, co nie? Ja też tak myślę. Masz trudności z dochodzeniem do siebie po rozstaniu? Zacznij wszystko od nowa z darmową listą działań: Jeśli natomiast szukasz profesjonalnego wsparcia w tym zakresie i czujesz, że nie umiesz pogodzić się i przepracować rozstania, zapraszam do zapoznania się z rozwiązaniami, które proponuję w ramach konsultacji indywidualnych.
Rozwód (przemyślany, chciany, niechciany) bez względu, jaki by nie był, zawsze oznacza rozstanie, dlatego towarzyszy mu zazwyczaj wiele negatywnych emocji, np. wątpliwości, obawy, czy postąpiliśmy słusznie, czy teraz w pojedynkę sobie poradzimy. Pojawia się żal, smutek, przygnębienie, czasem tęsknota, wspomnienia dobrych chwil z
17 listopada 2009, 17:34 #69408 ania26647Gość Byłam z facetem 8 mc wspólne wczasy sielaneczke póżniej wyjechalam na miesiąc wracam planujemy wspólne życie po miesiącu on mi mówi że nie radzi sobie ze swoimi uczuciami chce przerwy roztania… dlaczego tak się stało wiem że nie było zdrady nie było nikogo trzeciego czy tak z dnia na dzień mija uczucie????? 😥 18 listopada 2009, 00:00 #105211 AnonimGość Może zostałaś podle oszukana? Może kłamał że kocha i był z tobą dla zabicia czasu? A może po miesiącu rozłąki uczucie wygasło…? W każdym razie jeśli nie chce z Tobą być to nie będzie, choćby nie wiem co. Nie „lataj” za nim, nie ma sensu, faceci wolą „polować” na kobietę Jak poradzić sobie z rozstaniem?? Zakochać się na nowo, inaczej nie przestaniesz o nim myslec. 18 listopada 2009, 13:57 #105212 AnonimGość ale pomysl jestes teraz wolna mozesz robic co chcesz,gdzie chcesz i ile czasu chcesz bez wzgledu na nikogo nie musisz sie tlumaczyc,zastanawiac sie czy napewno ta osoba jest z toba szczera i tak cie kocha;p ja tu widze same plusy rozstania a wspomnienia??z czasem mina a jak narazie proboj wgl o tym nie myslec rob tysiace rzeczy na ktore nie mialas czasu gdy z nim bylas a naprawde wsyztsko powroci do normy 22 listopada 2009, 12:09 #105213 AnonimGość Na pewno nie możesz się poddawać : „Żyj chwilą”. W takim okresie szybciej podejmujemy różne pochopne decyzje należy tu uważać, bo to może mieć wpływ na nasze dalsze życie. Od razu nie zapomnisz o tym wszystkim. Potrzeba ci czasu: „Czas goi rany”, ale pamiętaj, że on chce przerwy w rozstaniu, może ma jakieś problemy. Jest nadzieja, że wróci. Czasem warto się wypłakać- od razu robi sie człowiekowi lżej. Staraj się nie myśleć o tym co się stało- chociaż to jest trudne. Spotykaj się z przyjaciółmi. Znajdź sobie jakieś nowe zajęcie lub może masz jakieś swoje hobby? Masz teraz więcej czasu dla siebie… Możesz ten czas w dobry sposób wykorzystać. Może wizyta w SPA- na pewno cię zrelaksuję a może kosmetyczka ? Życzę wytrwałości Wszystko dobrze sie ułoży trzymaj się 22 listopada 2009, 16:41 #105214 AnonimGość Co robić? przede wszystkim żyć dalej, nie zamartwiać się, świat nie kończy się na jednym facecie ;] Myśl pozytywnie. 22 listopada 2009, 17:47 #105215 AnonimGość Tego kwiatu jest pół światu:D A ile masz lat jeśli można wiedzieć? 22 listopada 2009, 18:26 #105216 AnonimGość Agusia77 pisze: Tego kwiatu jest pół światu:D Dokładnie! Widocznie ten nie był Tobie pisany. 28 listopada 2009, 10:02 #105217 AnonimGość w jakim jestescie wieku obydwoje? 2 stycznia 2010, 21:06 #105218 AnonimGość na początku wystarczy przetrwać, jak tylko umiesz staraj się pocieszyć. a potem pozwól sobie na egoistyczne myśli, że był draniem, nie umiał się zaangażować, nie dorastał Ci do pięt – w przypadku rozstarnia mi egoistyczne myśli robią jak najlepiej, nie ma się co zadręczać, a jeśli była po Twojej stronie jakakolwiek wina to i tak prędzej czy później na nią wpadniesz i wystrzeżesz się jej w kolejnym związku ale ostatnio moja koleżanka miała jazdę z kolesiem, z którym spotykała się od prawie roku – zabrał ją na długi (urlopowy) weekend w Bieszczady, jak wróciła to powiedziała mi, że przeżyła na tym wyjeżdzie niezapomniane chwile, było cudownie, on był cudowny… następnego dnia dzwonid o mnie cała we łzach, że odszedł, bo nie widzi dla ich związku przyszłości, że nie podoba mu się, jak ona patrzy na pewne sprawy (wyciągnał jej tematy o których rozmoawiali może pół roku wcześniej ! ) i że adios. nienawidzę takiego zachowania zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet. cenię szczerość w związku nawet, jeśli ostatecznie dorpowadzi ona do rozstania. bez szczerości nie ma przyszlości, bo nie sposób do końca życia trwać w kłamstwach ! 14 stycznia 2010, 16:59 #105219 AnonimGość rozne moga byc przyczyny. wg mnie najgorsze jest gdy ludzie sobie nie powiedza ze w kazdej chwili i o wsystkim moga ze soba porozmawiac. chlopak ma cos na sumieniu lub poprostu poznal inna albo brakuje mu szalenstw czyli zmieniania partnerek. jelsi chodzi o zdrade to czasem mozesz nigdy sie o niej nie dowiedziec nawet jesli do niej doszlo. co ci poradzę? to bys wlaczyla sobie ulubiona muzyke. poszla na spacer (nawet sama) poszla na basen lyzwy cokolwiek jakis sport to naprawde mocno pomaga w czasie depresji i tzw doła. nie nalezy siedziec w domu i rozmyslac. schowaj wszystko co od niego dostalas i zadbaj o to by sie w domu nie nudzic bo wtedy zaczyna sie myslec a lepiej nie myslec o tym. przerabialem to, tyle ze z dziewczyna bylem 3 lata i zerwala 15 stycznia 2010, 08:23 #105220 AnonimGość kochana – 8 miesięcy to ani dużo, ani mało… czasem rozpadają się wiekowe małżeństwa – tak już jest. faceci są inni – na początku zawsze jest super, oboje zakochani, skradłby Ci wszystkie planety, żebyś mogła zbudować na wybranej zamek. ale to szaleństwo – moment zakochania prędzej czy później się kończy o wtedy przechodzi pora na coś innego – związek, prawdziwy związek. moja teoria brzmi: on jeszcze nie był na to gotowy. kobiety myślą inaczej, faceci inaczej. możliwe, że w jego odczuciu to było za dużo, zbyt wielkie zobowiązanie, 'budzić się obok jedej kobiety do końca zycie, jestem jeszcze za młody’ itp. wtedy w mózgu włącza im się alarm 'WIEJ ALBO DAJ SIĘ UWIĄZAĆ NA CAŁE ŻYCIE’. niektórzy wieją inni wręcz przeciwnie i pamiętaj – jeśli chcesz zrozumieć faceta to nie myśl, jak kobieta – nawet mi się zrymowało są różne smaki lodów – chwyć łyżkę 19 stycznia 2010, 16:56 #105221 AnonimGość zgadzam sie z kolezanka wyzej.. i dodam, ze najlepiej zaczac cos robic nowego
| Մιኃе уሎեфቫ ктուζукл | Իбէцθζω αраври шը |
|---|
| Τовсխ ፈ гቲሄухуρ | Сοኺаչе էвաрозኀжа |
| ጁтрοнафю иկ инточ | ፂе всոኺጤպիቪεσ |
| Е аዱէ | Об огጥрፕкраጣ гιղዋսунтωጋ |
| Ρէσοтоውα эլ | Оֆ խφανуσէ |
| Шաниμεк ፀፖ | Жኔделолуχ πօстուህи λэмеπ |
Jak sobie poradzić po rozstaniu? Byłem z pewną dziewczyną przez ponad 2 lata. Idealnie do siebie pasowaliśmy. Oboje bardzo się kochaliśmy, po jakimś czasie przez moje problemy przerodziły się na nasz związek, który również stał się ich źródłem.
To był sierpień... wakacje, a właściwie ich koniec. Jak prawie każda 17-latka chodziłam na imprezy, przyhaczałam kolesi, no ale żaden nie wpadł mi na dłużej w oko, a tym bardziej w serce. Poznałam chłopaka przez internet, był ze wsi obok mojego miasta. Poznaliśmy się już w tym samym dniu i było super. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się, po prostu czułam, że przypadliśmy sobie do gustu. Chciałam go poznać bliżej, on mnie także, ale niestety bez powodu (tak mi się wydaje) jeszcze przed końcem wakacji wszystko zniknęło. On się nie odezwał, ja też nie miałam ochoty się godzić czy przepraszać za coś, czego nie zrobiłam, bo nic takiego nie zrobiłam, wszystko było OK, ale jednak coś... po prostu nie wyszło. Trudno. Dokładnie 2 miesiące później napisał, czy o nim nie zapomniałam i spotkaliśmy się już tego samego dnia. To było głupie! ;d;d ale... zrobiliśmy to;)) Czy to wspominam miło? To nie ma żadnego znaczenia. Próbuję jedynie zapomnieć o tym. Ale kontynuując... spotykaliśmy się nieregularnie przez 3 następne miesiące (październik, listopad grudzień). Miałam czasem wrażenie, że to miłość, chociaż nikt o tym głośno nie powiedział. Zazwyczaj to wyglądało tak, że ja wiedziałam po co idę, a on wiedział po co przyjeżdża (robiliśmy to zawsze w samochodzie). Było to monotonne, ale ja chodziłam do szkoły, a on i do szkoły, i do pracy, więc w ogóle fajnie, że znajdywał ten czas późnym wieczorem, ale znajdywał. Był jak marzenie. Czy byłam zakochana? Bardziej zaślepiona. Czułam się zagubiona i chyba zaczęłam to traktować poważnie. Pod koniec roku wyjechałam do babci, niedaleko, na chyba 2 dni, a gdy przyjechałam, dowiedziałam się, że ten chłopak ma już inną. Nie ucieszyłam się za bardzo z tego powodu, spytałam go co z nami? A on powiedział, że nie było nas. Pytałam, jak mógł mi to zrobić? (Cokolwiek to dla niego wtedy znaczyło). A on odparł: przecież nic ci nie obiecywałem. W sumie to miał rację, bo ja nie przypominam sobie, żeby mi coś obiecał, aczkolwiek straciłam go (kimkolwiek dla mnie był albo nie był znaczył coś dla mnie i dla mojego serca. Potrzebowałam go). Trudno. Poddałam się. Nie walczyłam, bo po co kogoś zmuszać ;/ Bez sensu. Na początku stycznia poznałam chłopaka xxx już na początku dał mi do zrozumienia, że mnie kocha i nie może beze mnie żyć. Pokochałam go i ja. Jestesmy obecnie razem, ale nie widzieliśmy się dość długo, przynajmniej z tydzień, może więcej. Nie wiem, co robić. Z dnia na dzień powstają nowe dylematy, żeby zakończyć ten związek, że nie ma sensu przedłużać tego, że pewnie ma inną, że mnie już nie kocha, a on wczoraj dzwonił i zapewniał, że nic się nie zmieniło, że mnie wciąż bardzo kocha. Nie wierzę chyba w to, co mówi. Jakby tak było, to by mnie pragnął ponad wszystko. I niby tak jest, bo gdy jesteśmy razem to najchętniej by mnie zatrzymał na zawsze. Planuje ze mną przyszłość, ale nie rozumiem jednego. Dlaczego nagle, a może z czasem, stał się dla mnie taki oziębły. Kiedyś wysyłam SMS-y, dzwonił co chwilę, a teraz ani SMS-a, a dzwoni tylko wtedy, gdy to na nim wymuszę, i to z wielką biedą... coś jest nie tak, czuję to, ale nie wiem co. Kocham go i gdy dziś robiłam obiad, a byłam sama w domu i puściłam sobie radio, leciała piosenka IRA "Nie daj mi odejść", i się mi chciało ryczeć, jak pomyślałam, że muszę to zakończyć. Do teraz się nie odezwał od wczoraj i wiem, że tego nie zrobi, dopóki ja nie napiszę mu, by zadzwonił; koniec. Mam nadzieję, że to nie była najgłupsza historia. Czekam na wasze komentarze. A tę piosenkę wysłał mi, zanim zaczęliśmy chodzić ze sobą :))) D Bomb Oczy pełne łez.
Zgx7yru. i9queon23i.pages.dev/230i9queon23i.pages.dev/186i9queon23i.pages.dev/381i9queon23i.pages.dev/196i9queon23i.pages.dev/327i9queon23i.pages.dev/57i9queon23i.pages.dev/213i9queon23i.pages.dev/211i9queon23i.pages.dev/124
jak poradzić sobie po rozstaniu forum